-Chyba jednak nie jesteś tak cichy, jak wszyscy mówią?-zaśmiała
się pani Kasia, siadając obok Piotrka.
-Aa… to wszystko zasługa kolegów. Przy nich każdy się rozkręca-stwierdził Pit, uśmiechając się szeroko. W tej chwili rozdzwonił się jego telefon.-Przepraszam-odezwał się, i wyszedł-Halo?
-Czekam na moją kasę.-Usłyszał głos po drugiej stronie.
-Klaudia? Czego ty ode mnie chcesz?-krzyknął, zaskoczony. Za jego plecami automatycznie pojawiła się Beata.
-No przecież wiesz, czego chce. Potrzebuje pieniędzy, żeby móc utrzymać nasze dziecko. I ty mi je dasz!-krzyknęła Pawłowska, rozłączając się.
-Myślałam że dała sobie spokój.-szepnęła szatynka, przytulając się do środkowego.
-Ona nie odpuści. Zrobi wszystko żeby zniszczyć mi życie.
-Zgłoś to na policję.
- Nie przejmą się raczej, jak zgłoszę im szantaż, a nie będę miał dowodów.-stwierdził, kręcąc głową z niedowierzaniem-chodźmy do salonu, bo twoi rodzice czekają.-gdy wrócili do salonu państwo Mróz patrzyli na nich zaskoczonymi oczami.
-Kochanie? O co chodzi?-zapytał pan Marek, spoglądając na córkę.
-Przepraszam państwa. Chodzi o to że… moja była dziewczyna… mnie szantażuje-stwierdził Piotrek, siadając niepewnie na kanapie-powinienem był o tym wspomnieć, ale… po prostu chciałem o tym zapomnieć…
-Nie przejmuj się. Kiedyś da ci spokój. Musisz jej tylko pokazać, że niczego nie osiągnie.
-Gdyby to było takie proste-jęknął.-przepraszam ale chciałbym zostać przez chwilę sam. Postaram się wrócić jak najszybciej-dodał i wyszedł.
-Świetny z niego chłopak. Pasujecie do siebie.-stwierdziła pani Kasia, idąc do kuchni…
-Aa… to wszystko zasługa kolegów. Przy nich każdy się rozkręca-stwierdził Pit, uśmiechając się szeroko. W tej chwili rozdzwonił się jego telefon.-Przepraszam-odezwał się, i wyszedł-Halo?
-Czekam na moją kasę.-Usłyszał głos po drugiej stronie.
-Klaudia? Czego ty ode mnie chcesz?-krzyknął, zaskoczony. Za jego plecami automatycznie pojawiła się Beata.
-No przecież wiesz, czego chce. Potrzebuje pieniędzy, żeby móc utrzymać nasze dziecko. I ty mi je dasz!-krzyknęła Pawłowska, rozłączając się.
-Myślałam że dała sobie spokój.-szepnęła szatynka, przytulając się do środkowego.
-Ona nie odpuści. Zrobi wszystko żeby zniszczyć mi życie.
-Zgłoś to na policję.
- Nie przejmą się raczej, jak zgłoszę im szantaż, a nie będę miał dowodów.-stwierdził, kręcąc głową z niedowierzaniem-chodźmy do salonu, bo twoi rodzice czekają.-gdy wrócili do salonu państwo Mróz patrzyli na nich zaskoczonymi oczami.
-Kochanie? O co chodzi?-zapytał pan Marek, spoglądając na córkę.
-Przepraszam państwa. Chodzi o to że… moja była dziewczyna… mnie szantażuje-stwierdził Piotrek, siadając niepewnie na kanapie-powinienem był o tym wspomnieć, ale… po prostu chciałem o tym zapomnieć…
-Nie przejmuj się. Kiedyś da ci spokój. Musisz jej tylko pokazać, że niczego nie osiągnie.
-Gdyby to było takie proste-jęknął.-przepraszam ale chciałbym zostać przez chwilę sam. Postaram się wrócić jak najszybciej-dodał i wyszedł.
-Świetny z niego chłopak. Pasujecie do siebie.-stwierdziła pani Kasia, idąc do kuchni…
*
- Misiek nie patrz tak na mnie wyglądam okropnie!-jęknęła
Magda, gdy po przebudzeniu zobaczyła wpatrującego się w nią Kubiaka.-No nie
patrz!-zasłoniła się kołdrą.-No Misiek!-siatkarz zdjął z niej okrycie, więc zasłoniła mu oczy ręką i
ponownie przykryła się kołdrą. Pochylił się nad nią i podpierając się na
łokciach pocałował ją na ślepo. Magda wbiła palce w jego włosy , jednocześnie
odsłaniając mu oczy. Michał wykorzystał okazję zaglądając jej pod kołdrę-No
Misiek!-pisnęła i owijając się w prześcieradło wybiegła z sypialni…
*
Pobiegła do drzwi słysząc dzwonek. Prawie spadła ze schodów
spiesząc się by je otworzyć. Poprawiła fryzurę przed lustrem w korytarzu i
chwyciła klamkę. Otwierając usłyszała pytanie klęczącego na werandzie Piotrka.-Czy
zostaniesz moją żoną?-w lewej ręce trzymał bukiet jej ulubionych, błękitnych
róż, a w prawej pudełeczko z pierścionkiem.
-Piotrek, ludzie patrzą-jęknęła Beata.
-Niech patrzą. Mi to nie przeszkadza. Niech wiedzą, że się kochamy. Więc? Czy chcesz zostać moją żoną?
-Chcę.-odparła, przytulając się do klęczącego blondyna…
-Piotrek, ludzie patrzą-jęknęła Beata.
-Niech patrzą. Mi to nie przeszkadza. Niech wiedzą, że się kochamy. Więc? Czy chcesz zostać moją żoną?
-Chcę.-odparła, przytulając się do klęczącego blondyna…
*
-Zibi? A kiedy właściwie mamy pojechać do tego Rzeszowa?-zapytała
Alka i, podnosząc się z kanapy, poszła do kuchni w której urzędował brunet.
-Wiesz, z tego co Kowal mówił Pitowi, to mamy jeszcze tydzień wolnego, ale mimo wszystko dobrze by było gdybyśmy się przenieśli najpóźniej do wtorku, żeby mieć czas na dopełnienie formalności.
-To my chyba powinniśmy zacząć się pakować. Ja nie mam tu jeszcze zbyt wielu rzeczy, ale ty…- zastanawiała się, siadając na krześle.
-Jak chcesz to mogę ci w tym pomóc nawet dzisiaj, tylko najpierw coś zjemy-odrzekł stawiając przed nią talerz ze stertą parujących naleśników.
-Zbyszek… jak ja mam to zjeść ?-zapytała, patrząc z przerażeniem na górę placków.
-Spokojnie. Pomogę ci.-postawił na stole słoiczek truskawkowego dżemu i usiadł obok niej, nakładając sobie kilka naleśników na raz.-No jedz. Może nie wyglądają apetycznie, ale są dość niezłe-odezwał się z ustami pełnymi dżemu.
-Jasne, jasne…-odparła, jakby nieobecna-Mówiłeś coś?-spytała gdy się „ocknęła”.
-Nie, nic takiego. Jedz, bo wystygną-nieśpiesznie nałożyła sobie dwa naleśniki i zaczęła jeść.
-Wiesz, z tego co Kowal mówił Pitowi, to mamy jeszcze tydzień wolnego, ale mimo wszystko dobrze by było gdybyśmy się przenieśli najpóźniej do wtorku, żeby mieć czas na dopełnienie formalności.
-To my chyba powinniśmy zacząć się pakować. Ja nie mam tu jeszcze zbyt wielu rzeczy, ale ty…- zastanawiała się, siadając na krześle.
-Jak chcesz to mogę ci w tym pomóc nawet dzisiaj, tylko najpierw coś zjemy-odrzekł stawiając przed nią talerz ze stertą parujących naleśników.
-Zbyszek… jak ja mam to zjeść ?-zapytała, patrząc z przerażeniem na górę placków.
-Spokojnie. Pomogę ci.-postawił na stole słoiczek truskawkowego dżemu i usiadł obok niej, nakładając sobie kilka naleśników na raz.-No jedz. Może nie wyglądają apetycznie, ale są dość niezłe-odezwał się z ustami pełnymi dżemu.
-Jasne, jasne…-odparła, jakby nieobecna-Mówiłeś coś?-spytała gdy się „ocknęła”.
-Nie, nic takiego. Jedz, bo wystygną-nieśpiesznie nałożyła sobie dwa naleśniki i zaczęła jeść.
-Alka, gdzie ty masz tą torbę?-jęknął Zbyszek, wyrzucając z
szafy kolejne rzeczy.
-Co ty robisz?!-krzyknęła, wchodząc do pokoju.-Mówiłam ci, że ta druga walizka jest po łóżkiem. Weź te ciuchy z podłogi, bo się poniszczą, a niektórych jeszcze nie nosiłam.
-Kobiety.-mruknął, przenosząc stertę rzeczy na łóżko.-dobra, mam.
-Super. Podaj mi te wszystkie rzeczy. Musze je poskładać, bo się pomną.
-Spoko. Dam radę-zakpił, składając niedbale parę jeansów.-A może jednak nie-stwierdził, wyciągając ze sterty niezidentyfikowanych kształtów bluzkę.
-Daj mi to. Ty po prostu podawaj mi te ciuchy-mruknęła, przesyłając mu kpiący uśmiech.-Nie. To na końcu bo się zniszczy!-krzyknęła, gdy wyciągnął z szafy koronkową sukienkę.-Albo dobra. Daj mi to wszystko. Jakoś to ułożę.-dodała zrezygnowana, widząc w jego ręce ciekną spódniczkę.-Dobra, wiesz co? Skołuj mi kilka kartonów, muszę poskładać jeszcze te zdjęcia i figurki.-mruknęła, chcąc się go pozbyć chociaż na chwilkę…
-Co ty robisz?!-krzyknęła, wchodząc do pokoju.-Mówiłam ci, że ta druga walizka jest po łóżkiem. Weź te ciuchy z podłogi, bo się poniszczą, a niektórych jeszcze nie nosiłam.
-Kobiety.-mruknął, przenosząc stertę rzeczy na łóżko.-dobra, mam.
-Super. Podaj mi te wszystkie rzeczy. Musze je poskładać, bo się pomną.
-Spoko. Dam radę-zakpił, składając niedbale parę jeansów.-A może jednak nie-stwierdził, wyciągając ze sterty niezidentyfikowanych kształtów bluzkę.
-Daj mi to. Ty po prostu podawaj mi te ciuchy-mruknęła, przesyłając mu kpiący uśmiech.-Nie. To na końcu bo się zniszczy!-krzyknęła, gdy wyciągnął z szafy koronkową sukienkę.-Albo dobra. Daj mi to wszystko. Jakoś to ułożę.-dodała zrezygnowana, widząc w jego ręce ciekną spódniczkę.-Dobra, wiesz co? Skołuj mi kilka kartonów, muszę poskładać jeszcze te zdjęcia i figurki.-mruknęła, chcąc się go pozbyć chociaż na chwilkę…
*
-Misiek… głodna jestem-jęknęła Magda, kładąc głowę na
kolanach siedzącego na kanapie przyjmującego.-skoczyłbyś do sklepu?-patrzyła na
niego błagalnie.
-No dobra. Chociaż wolałbym tu zostać i patrzeć jak głodujesz.-wystawił język i wyszedł z mieszkania blondynki.
-No dobra. Chociaż wolałbym tu zostać i patrzeć jak głodujesz.-wystawił język i wyszedł z mieszkania blondynki.
Magda stała przy oknie, czekając na Michała. Chwilę później
zobaczyła go idącego przez parking z blondwłosą dziewczyną. Wyglądało to, jakby
byli ze sobą bardzo blisko. Zamłyńska czekała na Miśka, by raz na zawsze pozbyć
się go ze swojego życia.
-Kochanie! Wróciłem-krzyknął, wchodząc do mieszkania.
-Tak… widziałam, KOCHANIE-odparła sarkastycznie.
-Ale o co ci chodzi?
-Jeszcze udawaj głupiego! Wynoś się! Jak mogłeś mnie tak wykorzystać? IDIOTA!
-Madziu… o co ci chodzi?
-Nie madziuj mi tu. Wynoś się! Wynoś się stąd!-wrzeszczała, popychając go w stronę drzwi.
-Magda, co się stało…? Widziałaś mnie z Sandrą…-jęknął zrezygnowany…
-Kochanie! Wróciłem-krzyknął, wchodząc do mieszkania.
-Tak… widziałam, KOCHANIE-odparła sarkastycznie.
-Ale o co ci chodzi?
-Jeszcze udawaj głupiego! Wynoś się! Jak mogłeś mnie tak wykorzystać? IDIOTA!
-Madziu… o co ci chodzi?
-Nie madziuj mi tu. Wynoś się! Wynoś się stąd!-wrzeszczała, popychając go w stronę drzwi.
-Magda, co się stało…? Widziałaś mnie z Sandrą…-jęknął zrezygnowany…
*
-Chciałbym, żeby to było jeszcze w tym roku. Najlepiej
byłoby, gdyby to był początek sezonu ligowego, wtedy nie będzie jeszcze
problemu z treningami i wyjazdami-stwierdził Piotrek, siadając na ławce w
parku.-Co o tym myślisz?-zapytał, ciągnąc narzeczoną na swoje kolana.
-A powiesz mi, co takiego masz na myśli?-spojrzała na niego nic nierozumiejącym wzrokiem, otaczając ramieniem jego szyję.
-No… nasz ślub. Co powiesz na wrzesień?
-Piotrek… oświadczyłeś mi się pół godziny temu i już mówisz o ślubie?
-Po prostu chcę, byśmy jak najszybciej stali się prawdziwą rodziną. Kocham cię i chcę się z tobą ożenić. Czy to takie dziwne?-zapytał patrząc jej głęboko w oczy.
-I to na pewno nie ma nic wspólnego z Klaudią?-podejrzliwe pytanie odsunęło go od zamiaru pocałowania ukochanej.
-Pokażę ci coś. Tylko… zdejmij pierścionek na chwilkę.
-Ledwie go założyłeś, a już mam ci go oddać? Na to nie licz…-mruknęła, ale widząc miną blondyna zmiękła.
-dobra, ale chcę go zaraz odzyskać-zaśmiała się i oddała chłopakowi pierścionek. Piotrek obrócił go w taki sposób, by mogli odczytać napis wygrawerowany po wewnętrznej stronie obrączki: „<3 Beata i Piotr 24 lipca 2012r.”
-Zamówiłem go tego dnia, gdy przyleciałem z Londynu, by z tobą porozmawiać. Widzisz tę datę? To dzień, w którym po raz pierwszy cię spotkałem. Dzień, w którym się w tobie zakochałem…
-Ale… skąd wiedziałeś, że będzie ci potrzebny? Przecież…
-Tak, pamiętam… narozrabiałem, ale… uznałem, że będę próbował, i kiedyś może… mi wybaczysz…-szepnął, całując jej szyję i ponownie wsuwając pierścionek na jej palec.-Więc… 22 września, sobota. Co ty na to?
-Ale… tak szybko? Przecież…? Jak my to w ogóle zorganizujemy? Piotrek… to przecież tylko miesiąc…-panikowała szatynka. Nie pomogły zapewnienia siatkarza, że ze wszystkim sobie poradzi, wyliczała kolejne sprawy, którymi musieli się zająć…
-A powiesz mi, co takiego masz na myśli?-spojrzała na niego nic nierozumiejącym wzrokiem, otaczając ramieniem jego szyję.
-No… nasz ślub. Co powiesz na wrzesień?
-Piotrek… oświadczyłeś mi się pół godziny temu i już mówisz o ślubie?
-Po prostu chcę, byśmy jak najszybciej stali się prawdziwą rodziną. Kocham cię i chcę się z tobą ożenić. Czy to takie dziwne?-zapytał patrząc jej głęboko w oczy.
-I to na pewno nie ma nic wspólnego z Klaudią?-podejrzliwe pytanie odsunęło go od zamiaru pocałowania ukochanej.
-Pokażę ci coś. Tylko… zdejmij pierścionek na chwilkę.
-Ledwie go założyłeś, a już mam ci go oddać? Na to nie licz…-mruknęła, ale widząc miną blondyna zmiękła.
-dobra, ale chcę go zaraz odzyskać-zaśmiała się i oddała chłopakowi pierścionek. Piotrek obrócił go w taki sposób, by mogli odczytać napis wygrawerowany po wewnętrznej stronie obrączki: „<3 Beata i Piotr 24 lipca 2012r.”
-Zamówiłem go tego dnia, gdy przyleciałem z Londynu, by z tobą porozmawiać. Widzisz tę datę? To dzień, w którym po raz pierwszy cię spotkałem. Dzień, w którym się w tobie zakochałem…
-Ale… skąd wiedziałeś, że będzie ci potrzebny? Przecież…
-Tak, pamiętam… narozrabiałem, ale… uznałem, że będę próbował, i kiedyś może… mi wybaczysz…-szepnął, całując jej szyję i ponownie wsuwając pierścionek na jej palec.-Więc… 22 września, sobota. Co ty na to?
-Ale… tak szybko? Przecież…? Jak my to w ogóle zorganizujemy? Piotrek… to przecież tylko miesiąc…-panikowała szatynka. Nie pomogły zapewnienia siatkarza, że ze wszystkim sobie poradzi, wyliczała kolejne sprawy, którymi musieli się zająć…
-Kochanie… obiecuję, że zajmę się wszystkim i ze wszystkim
zdążymy. Zaufaj mi i po prostu się zgódź-wręcz błagał, kiedy dotarli z powrotem
pod dom Mrozów.
-22 września? Obiecujesz?-kiwnął głową.-Tylko nie zawiedź mnie. Nie chcę odwoływać wszystkiego w ostatniej chwili…-zastrzegła, śmiechem podsumowując przerażoną minę narzeczonego…
-22 września? Obiecujesz?-kiwnął głową.-Tylko nie zawiedź mnie. Nie chcę odwoływać wszystkiego w ostatniej chwili…-zastrzegła, śmiechem podsumowując przerażoną minę narzeczonego…
*
-Alka… błagam, przyjedź do mnie. Weź Zbyszka i przyjedź do
mnie-płakała do słuchawki Magda.
-Madzia… co się stało? Magduśka, nie płacz. Zaraz u ciebie będę, tylko ściągnę tu Zibiego.-krzyknęła spanikowana brunetka, rozłączając się…
-Madzia… co się stało? Magduśka, nie płacz. Zaraz u ciebie będę, tylko ściągnę tu Zibiego.-krzyknęła spanikowana brunetka, rozłączając się…