UWAGA!!

1.To opowiadanie to wymysł mojej (CHOREJ) wyobraźni;
2.Bohaterowie (Z wyjątkiem siatkarzy) są fikcyjni;
3.Miłego czytania:)

niedziela, 30 września 2012

Rozdział III

Rozdział III

-Ale na pewno nic Ci się nie stało?-po raz kolejny pyta pani Ania.
-Mamo, wszystko jest w porządku. Nie przejmuj się. Jakoś sobie poradzę-odpowiada zirytowana Ala.
-Na pewno? Bo wiesz, jeśli chcesz, to...
-Nie ma potrzeby, dam sobie radę. Kocham was. Pa!-rozłącza się nie czekając na odpowiedź mamy.-Wiedziałam, że to się tak skończy-jęczy, siadając na kanapie obok Beaty-Najpierw Bartman, teraz mama. Mam dość!
-To co? Zakupy na poprawę humoru?
-Zawsze wiedziałaś, czego mi trzeba-śmieje się Maj-Masz piętnaście minut!-krzyczy ze swojego pokoju.
-W co ja się wpakowałam...-mruczy zrezygnowana Mróz.
Kwadrans później wychodzą z mieszkania kierując się w kierunku najbliższej galerii. Oczywiście najpierw sprawdziły, jak tam dotrzeć.
Idą piechotą, ciesząc się piękną lipcową pogodą.
-Ala, ja już mam dosyć-marudzi Beata, wchodząc za przyjaciółką do kolejnego butiku.
-Chodź, nie marudź! Muszę sobie przecież kupić nowe jeansy.
-Kolejne? Nie wystarczą ci te, które kupiłaś miesiąc temu, a nosiłaś je nie więcej niż raz? Niektóre mają jeszcze metki!
-Przesadzasz. A co powiesz o tej kiecce?
-Całkiem niezła. Kupujesz?
-Ja nie. Ty ją kupisz.
-Nie, nie, nie. Wyobrażasz sobie mnie w czymś takim? Bo ja nie.
-No co ty? Będziesz świetnie wyglądać. Idź to zmierzyć-popycha przyjaciółkę na tył butiku, gdzie znajdują się przymierzalnie.-No dobra. Poddaję się. Biorę-kapituluje Beata po piętnastu minutach.
Godzinę później, wracające do domu dziewczyny zaskakuje deszcz. Nie mając  pieniędzy na taksówkę, zmuszone są iść pieszo. Chwilę później zatrzymuje się obok nich niebieska Toyota. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie wychylający się przez szybę... Paweł Zatorski.
-Może mógłbym podwieźć piękne panie?-proponuje-chyba zmierzamy w tym samym kierunku.
-Nie ma potrzeby. Damy sobie radę-odpowiada szybko Alka, która ma już serdecznie dosyć siatkarzy.
-Nie dajcie się prosić. Będę za wami jechał dopóki nie wsiądziecie.
-Dzięki, ale mieszkamy całkiem blisko-kontynuuje Maj.
-Dziewczyny, co wam szkodzi. Przynajmniej nie zmokniecie. Poza tym, te torby wyglądają na ciężkie.
-Nie potrzebujemy pomocy. Do zobaczenia-kończy i rusza szybkim krokiem przed siebie.
-Skoro nie chcecie jechać ze mną, to ja się z wami przejdę-odpiera, wysiadając z samochodu.
-Chyba jednak zmienię zdanie-mruczy Alicja widząc błyskawice. Od dziecka boi się burzy.
-Chodź Beata. Sama chciałaś wracać do domu-Mróz wsiada w końcu do samochodu. Podczas tej krótkiej jazdy dowiadują się, że Paweł przyjechał do Jastrzębia do swojego przyjaciela-Piotrka Nowakowskiego, który, jak się okazuje, mieszka na tym samym osiedlu, co dziewczyny. Co więcej, dwa piętra nad nimi.
-Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy-mówi Zatorski zamykając za dziewczynami drzwi ich mieszkania.
-Też mam taką nadzieję-odpowiadają jednocześnie.


Dzwoni do drzwi. Czeka chwilę, jednak nikt nie otwiera, puka. Wciąż zero odzewu. Lekko zdenerwowany już Paweł chce zapukać raz jeszcze, lecz w tym momencie otwiera mu Zbyszek. Libero nie oriertuje się i uderza go prosto między żebra.
-Ałaa... Moja ręka!-jęczy blondyn
-Kurwa! Pojebało cię?!
-Zator! Nareszcie! Jak ja Cię dawno nie widziałam!-z mieszkania wyłonił się Piter.
-
No… ostanio tydzień temu, jak rozwaliliście Amerykańców na Lidze…-śmieje się Zati.
***
-Beata? Idziemy na jakiś melanż dzisiaj?-pyta Alka, wchodząc do pokoju przyjaciółki.
-Jak się nie zgubimy, to czemu nie. W końcu… muszę zacząć żyć, nie?-odpowiada szatynka.
-Dobra, to ja idę się szykować-cieszy się Alicja.
-Okay!

O 1930 wychodzą z domu. Alicja założyła białą sukienkę i srebrne szpilki, które kupiła po południu. Beata ma na sobie nowe spodnie, srebrną bluzkę bez pleców i czarne szpilki. Wsiadły do zamówionej wcześniej taksówki i podały kierowcy adres. Chwilę później wchodziły do klubu, w którym impreza trwała już na całego. W Graffiti panował straszny hałas. Ledwie mogły rozróżnić pojedyncze słowa wymieniane między sobą-Przypominamy, że już od 23 rozpoczynamy karaoke! Wszystkich chętnych zapraszamy do zabawy!-słyszą głos DJ-a. Znalezienie wolnego stolika okazuje się być bardzo trudne, mimo wczesnej pory. Przy każdym siedzi co najmniej kilka osób. W rogu sali przy stoliku samotnie siedziała dziewczyna. Wydaje się być sympatyczna, więc Maj podchodzi do niej-Przepraszam? Możemy się dosiąść?-pyta.-Jasne. Czekałam na kogoś, ale juz pewnie nie przyjdzie. Magda jestem-słyszą odpowiedź.
-Ja jestem Ala, a to jest Beata-przedstawia siebie i przyjaciółkę….
***

-Chłopaki, idziemy się zabawić?-proponuje Zator.
-Ja nie idę. Mam dość imprez jak na jeden weekend-odpowiada Piter.
-Cichy! Rusz ten tyłek sprzed telewizora i chodź!-krzyczy Zibi wychodząc z łazienki-My z Miśkiem idziemy się przygotować. Za piętnaście minut przed blokiem.
-Zibi? Jesteś pewien, że zdążysz?-drwi Paweł.
-Spokojna Twoja Niespokojna!-słyszy w odpowiedzi blondyn.

-Wszystkich chętnych zapraszamy do zabawy!-krzyczy DJ w chwili, gdy siatkarze weszli do klubu.
-Jesteś chętny, Misiu?-pyta Zibi.
-Jak zawsze, Zbysiu.
-Nie wiem jak wy, ale ja bym się czegoś napił-stwierdza Zator.
-Dobrze myślisz-popiera kumpla Bartman-Piter! Pijesz coś?
-Głupie pytanie-odpowiada, charakterystycznie poruszając brwiami.
Ruszają w kierunku baru. Chwilę później przeciskaja się przez tłum szukając wolnego stolika. Mają szczęście, jeden właśnie się zwolnił. Bartman idzie pierwszy, co chwilę odwracając się do chłopaków. Nie zauważa stojącej przed nim brunetki. Jego piwo ląduje na jej białej sukience. Ona zszokowana cofa się wbijając obcas szpilki w jego stopę.
-Cholera! Moja sukienka.
-Moja noga!-jęczy Zbyszek.
Alicja odwróciła się słysząc znajomy głos. Nie była więc zdziwiona widząc skulonego bruneta.
-Zibi! Mógłbyś podwieźć Alicję do domu. Na pewno chciałaby się przebrać-dogryza mu Misiek.
-Byłoby miło-włącza się Piter podając mu kluczyki od swojego Audi. Ten bierze je i wciąż zszokowany rusza w kierunku drzwi ciągnąc Alę za sobą. Nie jest tym faktem zachwycona, jednak nie ma siły, by wyrwać rękę z uścisku siatkarza.
Wsiadając do samochodu nie odzywają się do siebie. By przerwać niezręczną ciszę Bartman włącza radio. Z głośników płynął słowa ,,Zabierz mnie do swego domu, nie powiem nic nikomu...’’. Brunetka wybucha śmiechem.
-Jaaa... czego ty słuchasz-wyśmiewa go.
-To nie ja. To samochód Pitera-broni swej godności-przecież mój skasowałaś.
-Przecież przeprosiłam. Długo jeszcze zamierzasz mi to wypominać?
-Spoko, już mi przeszło.
-Ale tu wali piwem. I to Twoja wina.
-To ty stałaś w przejściu.
-Gdybyś patrzył gdzie idziesz, nie byłoby problemu. Jesteśmy. Zostajesz, czy idziesz na górę?
-Idę na górę. Nie będę tu siedział jak idiota.
-Jakby to mogło coś zmienić-szepcze Alka wysiadając.

-Słyszałem.
-Bo miałeś słyszeć-odpowiada brunetka.

Rozdział II

Rozdział II


Budzą go wpadające przez okno promienie słoneczne. ,,Chyba trochę przegiąłem’’ myśli czując pulsujący ból głowy. Słyszy hałas w kuchni, więc postana wstać z łóżka. Niestety każdy ruch potęguje jego cierpienie. Kiedy udaje mu się w końcu usiąść widzi butelkę wody stojącą obok łóżka. Wypija od razu połowę zawartości dziękując w myślach przyjaciołom. Drzwi do jego pokoju zostają otwarte tak gwałtownie, że uderzają w ścianę z głośnym hukiem.
-Chłopaki, zlitujcie się. Łeb mi pęka-jęczy Pit. Stojący w drzwiach przyjmujący parskają śmiechem.
-Oj Piter, Piter... Po co Ci to było? To nie pomoże.
-Lepiej poszukaj sobie kogoś, zabaw się-dodaje Misiek-może ta sąsiadka z dołu-mówi jakby do siebie.
-Ta krzykaczka? Lepiej nie-sprzeciwia się Zibi.
-No co? Niezła była.
-Chyba pijany byłeś.
-Nie bardziej niż ty-celowo z każdą chwilą mówią głośniej, denerwując Piotrka.
-Dobra, ja spadam. Nie mogę słuchać tych małżeńskich kłótni.-mruczy Nowakowski kierując się do łazienki.
Wchodzi pod prysznic, odkręca zimną wodę, pozwalając, by jej strumienie spływające po jego ciele zmyły z niego wszystkie ślady ostatniej nocy. Stoi tak dłuższą chwilę pozbywając się negatywnych emocji związanych z zerwaniem z Klaudią. Gdy kilka minut później wychodzi z łazienki czuje się znacznie lepiej. Wie, że wreszcie udało mu się zamknąć ten rozdział swojego życia. Długo potrwa nim znów zaufa kobietom, ale i tak cieszy się tym, co udało mu się osiągnąć. Idzie do swojej sypialni, zakłada dres i udaje się do salonu, w którym spodziewa się spotkać chłopaków.
-A gdzie Zbycha wywiało-pyta widząc siedzącego samotnie na kanapie Miśka.
-Poszedł do sklepu, bo KTOŚ zapomniał zrobić zakupy.
-Aha... Dzięki, że mnie odstawiliście, to mogło się źle skończyć.
-Drobiazg.-odpiera zapatrzony w ekran telewizora Misiek.
***

Alicja cieszy się widząc tablicę z napisem JASTRZĘBIE-ZDRÓJ. Już tylko kilka minut dzieli ją od spotkania z Beatą. Wystarczy pojechać pod właściwy adres. Wciąż nie może uwierzyć, że zamieszka w tym mieście. Od dawna chciała tu przyjechać, choćby  na chwilę, a teraz ma się tu zatrzymać na stałe. Słońce wpadające przez okno wprawiło ją w dobry humor. Uwielbia lipiec, wygrzewanie się w słońcu i noszenie cienkich ubrań. Dodatkowo ma możliwość spotkania największych przystojniaków spośród polskich siatkarzy. Kwadrans później zjeżdża na parking na osiedlu, na którym ma zamieszkać. Niestety, słońce oślepia ją i jej ukochana Mazda zarzymuje się na karoserii białego BMW, zaparkowanego niedaleko…
***
Zibi obładowany ciężkimi siatkami zmierza w kierunku mieszkania Pitera. Przechodząc przez parking widzi podjeżdżającą czarną Mazdę. Kierowca jedzie zdecydowanie za szybko, co kończy się nagłym hamowaniem... na masce białego BMW należącego do Zbyszka. Bartman biegnie w kierunku wysiadającej właśnie z auta Alicji. Jes zły... nie, on jest wściekły-Czy pani jest ślepa, czy po prostu głupia?!-krzyczy.
-Ja...ja...-Maj zaniemówiła widząc przed sobą siatkarza. Wkurzonego siatkarza.
-Tak, pani! Widzi tu pani kogoś innego?
-Nie... Ja... Ja przepraszam.
-Gdzieś mam pani przepraszam! Skasowała mi pani samochód!
-Przecież to nie było specjalnie. Słońce mnie oślepiło.-odpowiada spokojnie.
-Słońce?! Czy pani słyszy, co pani mówi?!-prawie ryczy.
-Proszę się uspokoić.
-Pani mi mówi, że ja mam być spokojny?! Za kogo pani się uważa?!
-Tak, pan ma być spokojny, chyba, że chce się pan pojawić na okładkach wszystkich brukowców.
-Dobra pani jest! Nie spodziewałbym się takiego poświęcenia! Skasowała samochód, ale ma zdjęcie na pierwszą stronę! Sprytne! Naprawdę!
-Skąd pomysł, że jestem dziennikarką?
-Przecież nie ja to powiedziałem, tylko pani!
-Ja tylko prosiłam, żeby się pan uspokoił, a to różnica!-nawet spokojna, jak do tej pory Alicja zaczyna krzyczeć. Teraz przekrzykują się stojąc na parkingu zamiast załatwić sprawę i się rozejść.
Chwilę później obok pojawiają się Kubiak z Nowakowskim.
-Zibi, nie dramatyzuj, to da się naprawić...-zaczął Piter.
-Nie chodzi o to czy się da, tylko o to, że to nie powinno się wydarzyć!
-Spoko, już się nie odzywam-szepcze środkowy, unosząc ręce w obronnym geście.
Alicja dziwnie się czuje w towarzystwie chłopaków, dlatego chce załatwić sprawę i jak najszybciej iść do mieszkania.
-Pani...-zaczyna Misiek.
-Alicja.
-Więc, Pani Alicjo, czy wjechała Pani w samochód Zbyszka celowo?
-Oczywiście, że nie. Chciałam zaparkować, ale oślepiło mnie słońce...
-Dobrze. W takim razie cała ta kłótnia jest bez sensu. Załatwicie to sami, czy mam dzwonić na policję?
-Panie Bartman, pan decyduje.
-Nie dzwoń, nie ma sensu. Dogadamy się-stwierdza Zbyszek.

Pół godziny później Ala, zmęczona kłótnią ze Zbyszkiem wspina się po schodach na czwarte piętro do nowego mieszkania. Dzwoni do drzwi i czeka, aż Beata otworzy jej drzwi. Chwilę później tonie w ramionach przyjaciółki
-Nareszcie jesteś! Czemu tak późno?-pyta z wyrzutem wpuszczając ją do środka.
-Długa historia...-jej wypowiedź przerywa dzwonek do drzwi- To ja otworze... To ty? Znaczy „To pan”?-rzuca widząc Zbyszka stojącego na klatce-czyżbym za mało zapłaciła?
-Przepraszam, musiałem pomylić mieszkania... Żegnam.
-Do niezobaczenia!-krzyczy za zbiegającym po schodach Bartmanem.
-Aluś? Czy ja o czymś nie wiem?-dopytuje Mróz.

Rozdział I

Rozdział I

Piotrek wchodzi do szatni, zakłada strój treningowy i razem z chłopakami z drużyny idzie na siłownię. Po godzinnym treningu siłowym zmęczeni udają się do szatni.
-Może wyskoczymy gdzieś wieczorem?-proponuje Zbyszek, wychodząc spod prysznica-Niedawno otworzyli nowy klub a my jeszcze w nim nie byliśmy.
-Jak to możliwe, że nasz król parkietu Zibi nie był jeszcze w Dreamie?-podśmiewuje się z niego Misiek-No to jak, o 20 pod klubem?-uśmiecha się, słysząc twierdzące odpowiedzi ze strony chłopaków.
-Ja nie mogę-odzywa się Gawryszewski-Idziemy z Kasią na kolację do jej rodziców.
-Piter! Idziesz z nami?-dopytuje się Michał.
-Chyba sobie daruję. Nie jestem w nastroju.
-No, chodź. Rozerwiemy się, napijemy czegoś, pokręcimy się z jakimiś laskami...
-Nie będę psuł wam zabawy. Na razie!-odpowiada, wychodząc.
Na parkingu dogania go Kubiak.
-Gdybyś zmienił zdanie, wiesz, gdzie nas szukać?
-Jasne, dzięki. Może wpadnę-ucina wsiadając do swojego audi.
***

Wczoraj wprowadziła się do nowego mieszkania. Złożyła podanie o przyjęcie na miejscową uczelnię. Zostało zaakceptowane. Niestety zmiana miejsca zamieszkania nie wpłynęła na nią tak, jakby sobie tego życzyła. Nie zna miasta, nie zna tu nikogo. Samo dotarcie do mieszkania zajęło jej 2,5 godziny, bo podała taksówkarzowi błędny adres. Rozpakowała swoje rzeczy, wyrzuciła pudełka i rozejrzała się po mieszkaniu. Nareszcie czuje się wolna od tragicznych wspomnień, które towarzyszyły jej przez ostatnie lata. Korzystając z wolnej chwili, robi zakupy. Kupuje tylko najpotrzebniejsze produkty, a i tak nie może poradzić sobie z doniesieniem ich do mieszkania. Odsawiając siatki na stół w kuchni nie może wydobyć z siebie słowa-Od jutra zacznę biegać-przyrzeka sobie.
***

Jadąc do domu zastanawia się, dlaczego nie przyjął zaproszenia od chłopaków.
,,Przecież muszę zacząć żyć na nowo’’ powtarza w myślach. Jednak od razu w jego głowie pojawia się wspomnienie wszystkich chwil, które spędził z Klaudią. Nie potrafi zapomnieć. Tak bardzo ją kochał, ufał jej bezgranicznie, a ona tak go skrzywdziła. Jednak najgorsze jest to, że mimo wszystko nadal ją kocha.
Bijąc się z myślami otwiera drzwi mieszkania do mieszkania. Dopiero tu dociero do niego to, jak jest samotny. Nie ma Klaudii, która codziennie witała go przy drzwiach, gdy wracał z treningów, nie ma nic, co wiązałoby się z tą częścią jego życia. Postanawia, że jednak dołączy do chłopaków. Wyjmuje z szafy ulubioną czarną koszulę i ciemne jeansy. Wchodzi do łazienki, w której spędza najbliższe pół godziny Przegląda się z lustrze i-upewniając się, że wszystko jest w porządku, wychodzi z domu. Jadąc do klubu wysyła SMS-a do Miśka, że jednak do nich dołączy.
Gdy parkuje pod klubem, koledzy już na niego czekają. Razem wchodzą do klubu, szukając wolnego stolika. Nie jest to trudne, biorąc pod uwagę ich wzrost.
-No to, panowie, co pijecie?-pyta uchachany jak zwykle Misiek.
-No to może na początek po piwie?-pyta Zibi idąc w kierunku baru.
Po kilku godzinach z jednego piwa robi się dziesięć i przy stoliku jest już tylko Piter, który swoje smutki topi w alkoholu.
O północy chłopaki się rozchodzą. W Dreamie są już tylko Zibi i Misiek którzy szaleją na parkiecie i kompletnie zalany Piter.
Dwie godziny później chłopaki wytaczają się z klubu i wsiadają do taksówki. Dojeżdżają nią na ich osiedle zaczynają wspinać się na górę.
***

Beata leży w łóżku zastanawiając się jak teraz będzie wyglądać jej życie. Zmieni się na lepsze, czy może na gorsze? Czy uda jej się odnaleźć w nowym miejscu? Niestety, nie zna odpowiedzi na żadne z tych pytań. Długo nie może zasnąć. Gdy w końcu jej się to udaje nie ma koszmarów. Śni jej się piękny kościół, przystrojone ławki, mnóstwo szczęśliwych ludzi wokół. I ona. Biała suknia lśni w słońcu. Obok stoi jej ojciec, czekający by poprowadzić ją do ołtarza. Wchodzą do środka. Widząc znajomych od razu się uśmiecha. Przy ołtarzy stoi ON. Jest odwrócony do niej plecami, ale gdy tylko słyszy muzykę, powoli się odwraca.
Ze snu wyrywa ją hałas za drzwiami. Zaspana podchodzi do nich, by zobaczyć co się dzieje. Stoi za nimi trzech wysokich mężczyzn. Ciemność na klatce schodowej nie pozwala jej określić kim są.  Są tak pijani, że ledwo trzymają się na nogach.
-Co to się dzieje?! Jest środek nocy!  Ludzie chcą spać!-krzyczy zdenerwowana nagłym przerwaniem jej snu.
-Prze..prze..praszamy.. a..ale kolega jesst komple..etnie pi..pijany i odpro..o..o..wadzamy go do.. do...domu-duka jeden z nich. Jego głos wydaje się Beacie znajomy, jednak nie umie powiązać go z nikim konkretnym.
-Może wam pomóc?
-Nie trzeba, jakoś sobie poradzi...
-Ałaaa...-krzyk trzeciego z mężczyzn spowodowany jest jego nagłym kontaktem ze schodami.
-Oj Piter, Piter... Aleś się urządził-śmieją się jednocześnie przyjaciele wielkoluda pomagając mu wstać.
-Lepiej odstawcie go jak najszybciej do łóżka bo skończy się to gorzej niż na kilku siniakach...
-Nie wybaczyłby nam tego... Do zobaczenia.
Beata wróciła do łóżka, ale wiedziała, że nie uda jej się znów zasnąć...
***

Ala wstaje wcześnie, rozglądając  się po swoim prawie pustym pokoju. Zostawia tutaj niewiele. Wszystkie jej rzeczy leżą spakowane w pudełkach i walizkach porozstawianych na podłodze.
Bierze krótki prysznic, zakłada legginsy i luźną bluzkę i zchodzi na śniadanie.
-Córcia, pamiętaj, masz jechać ostrożnie-po raz dziesiąty powtarza jej mama.
-Tak, nie przekraczać prędkości, uważać na znaki i zadzwonić jak dojadę, pamiętam-mówi znudzona nadopiekuńczością rodziców Alicja-Idę, muszę jeszcze zanieść swoje rzeczy do samochodu-mruczy i wychodzi nim rodzice zaoferowali swoją pomoc. Owszem, kocha ich, ale czasem ich troska staje się nie do zniesienia.
Godzinę później, gdy ostatnie pudełko ląduje w samochodzie, zmęczona, ale szczęśliwa, że zaczyna nowe życie rusza do kuchni, by pożegnać się z rodzicami. Długo nie może się uwolnić z ramion swojej mamy, która za wszelką cenę chce opóźnić moment jej wyjazdu. Jednak, gdy wspomina, jak długa podróż ją czeka, pani Anna od razu ją puszcza. Żegna się z tatą i opuszcza dom. Uruchamiając silnik macha do stojących na schodach rodziców, którzy, stoją tam, dopóki nie znika za zakrętem.

Prolog

Prolog

Łomotanie do drzwi pokoju Zbyszka wyrywa go z głębokiego snu.
-Misiek! Nie tłucz się, tylko właź-warczy, zdenerwowany.
Misiek niepewnie otwiera drzwi i szybko je zamyka widząc lecącą w jego stronę poduszkę.
-Zibi! Nie tak ostro! Wstawaj! Za godzinę mamy trening.
-No to czego mnie nie budzisz?!
Zrywa się z łóżka i prawie przewraca stojącego w drzwiach Miśka, tak spieszy się do łazienki.
-Teraz nie zdążę ułożyć włosów!
-Spoko, zdążysz jest dopiero ósma. Trening mamy o jedenastej.
-Misiek! Już nie żyjesz-krzyczy Zbyszek. Chłopaki  ganiają się po mieszkaniu jak małe dzieci, krzycząc i rzucając w siebie czym popadnie.

Na halę wchodzą piętnaście minut przed treningiem. W szatni nie ma tylko Pitera, który dopiero dziś ma podpisać kontrakt...

***


Podpisuje ostatnią kopię dokumentów, ściska dłoń prezesa, odbiera klucze do klubowego mieszkania i udaje na halę, gdzie reszta drużyny odbywa pierwszy trening w sezonie. Wita się z trenerem i kolegami i siada na trybunach, przyglądając im się.  Godzinę później otwiera drzwi nowego mieszkania, zastanawiając się, co właściwie robi w Jastrzębiu. Dlaczego zdecydował się podpisać ten kontrakt, skoro wiedział jakie będą tego konsekwencje? Dla klubu poświęcił swój związek. Klaudia nie zgodziła się wyjechać z nim. Zagroziła, że zerwie z nim jeśli zgodzi się dołączyć do JW. Długo zastanawiał się jak postąpić. Zdecydował się podpisać umowę. Zerwał z Pawłowską, tłumacząc sobie, że to było jedyne co mógł zrobić. Nie warto było tkwić w tym związku, skoro jego dziewczyna nie chciała być przy nim. Rogląda się po mieszkaniu. Duże, jak dla jednej osoby, częściowo umeblowane, przestronne. Z okna w kuchni ma widok na halę. Rozpakowuje się i przygotowuje do popołudniowego treningu, w którym ma w pełni uczestniczyć. Cieszy się, że wraca do pracy. Kiedy gra, nie ma czasu myśleć o brunetce, która go zraniła.

Chwilę później wchodzi na halę, by rozpocząć kolejny etap swej kariery…

***

I kolejny raz budzi się z krzykiem. Tak, te sny wciąż ją nawiedzają. Wspomnienie wypadku sprzed trzech lat nadal jest w niej żywe. Pamięta wszystkie najmniejsze  szczegóły i co noc przeżywa je na nowo. To oślepiające białe światło, a kilka sekund później całkowita ciemność. Pamięta pobudkę w szpitalu, przerażone twarze rodziców stojących przy łóżku. Ten przeraźliwy ból. Nie ból fizyczny lecz psychiczny, związany ze świadomością, że nikt z jej przyjaciół nie przeżył. Oni wszyscy, Rafał, Adrian, Zuza i Anita, zginęli na miejscu lub w drodze do szpitala. Ona przeżyła, ale czuła, że powinna zginąć razem z nimi. Nikt nie mógł przekonać jej do tego, że powinna cieszyć się życiem za całą piątkę. Nie umiała, nie mogła. Poczucie winy wzmagał fakt, że to ona prowadziła. Miesiąc spędzony w szpitalu poświęciła na rozpamiętywanie wypadku, jednak po powrocie do domu, do szkoły poświęciła cały czas na naukę. Tylko to pozwalało jej oderwać myśli. Wyniki matury nie były więc zaskoczeniem-napisała ją najlepiej z całej klasy. Znów zaczęła obarczać się winą za wypadek. Całe dnie spędzała przed telewizorem, zmieniając kanały, jednak nie zatrzymując się na żadnym na dłużej. Każdego dnia przychodziła do niej Alicja. Siedziała z nią przez cały dzień nie odzywając się nawet słowem. Ich męki zakończyło rozpoczęcie się Mistrzostw Europy Siatkarzy. Beata przypadkiem trafiła na ceremonię ich otwarcia.  Obejrzały wszystkie mecze, i razem cieszyły się złotym medalem Polaków. Coraz bardziej interesowało ją wszystko co związane z siatkówką. Nie pojechała jednak na żaden mecz. Oznaczałoby to wielogodzinną podróż, której panicznie się bała. Rozpoczęła studia na wydziale filologii angielskiej. Nie potrafiła jednak żyć w tym mieście, każde miejsce w nim na nowo budziło wspomnienia. Postanowiła się przeprowadzić. Wybrała Jastrzębie-Zdrój. Jej rodzice byli temu przeciwni, jednak biorąc pod uwagę jej szczęście, w końcu przestali się opierać...

***

Ala z trudem podnosi się z łóżka. Nie ma to jak zabalować we wtorek-Następnym razem będziemy pić w piątek-obiecuje sobie.
Bierze prysznic. Kwadrans spędzony w łazience pomaga jej choć trochę się rozbudzić. Bierze ulubione rurki i zielony top. Ubiera się, chwyta torbę i pędzi do samochodu. Jedzie na uczelnię. Musi się spieszyć, bo w wakacje kancelaria otwarta jest tylko do jedenastej.  Zabiera swoje dokumenty i wraca do domu. Wbiega na górę do swojego pokoju i zagląda do szafy. Wyjmuje z niej pierwszą walizkę i pakuje kolejne rzeczy. Jutro rano wyjeżdża do Jastrzębia. Ma zamieszkać razem z Beatą w jej mieszkaniu. Postanawia, że wyrzuci część rzeczy, których nie nosi, by nie zajmowały nieporzebnie miejsca, lecz nawet mimo tego, gdy wszystkie walizki są już pełne, ubrania wciąż leżą na jej łóżku, czekając, aż je spakuje. Biegnie na strych, by tam poszukać jakichś pudeł. Wraca kwadrans później niosąc w rękach kilka kartonów. Po zapełnieniu trzech z nich ubraniami przechodzi do przeglądania pozostałych rzeczy. Zabiera z półek ulubione płyty, oprawione w ramki zdjęcia, a także ksiażki, do których, mimo, że czytała je setki razy, uwielbia powracać. W końcu około godziny dwudziestej pierwszej zadowolona rzuca się na łóżko, wyczerpana przygotowaniami do przeprowadzki. Jej pokój jest w prawie siedemdziesięciu  procentach zastawiony bagażami. Zasypia kilka minut później…

Drugi raz przenoszę to opowiadanie. Mam nadzieję, że już ostatni:)