UWAGA!!

1.To opowiadanie to wymysł mojej (CHOREJ) wyobraźni;
2.Bohaterowie (Z wyjątkiem siatkarzy) są fikcyjni;
3.Miłego czytania:)

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział XXII



-Kochanie, mam genialny pomysł!-krzyknęła uradowana Beata, wbiegając do mieszkania Piotrka.
-Tak? A co mój skarb wymyślił?-spytał blondyn, przytalając ciężarną o swojego boku.
-Bo ty nie chcesz, żebym siedziała tu sama, więc pomyślałam, że pojadę o Lublina, do moich rodziców. Muszę im w końcu powiedzieć, że zostaną dziadkami-mówiąc to, głaskała swój płaski jeszcze brzuch-Boję się, jak zareagują-dodała, siadając na kanapie-Zawsze mnie wspierali, kiedy miałam problemy, ale teraz… to jest zupełnie inna sytuacja. Zwłaszcza, że przecież przyjechałam tu na studia, a nie po to, by założyć rodzinę…
-Ej, skarbie… nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze. Brzmi to jak banał, ale to prawda. Słyszysz? Będzie dobrze-powtarzał, przytulając do siebie ukochaną-Przecież pokonaliśmy już kilka znacznie większych przeszkód. A twoi rodzice na pewno to zaakceptują, przecież jesteś ich córką, nie?-przekonywał ją, przeczesując palcami jej włosy.
-Piotruś, przepraszam. Masz rację, a ja znów zaczęłam panikować, zamiast cieszyć się z ostatnich chwil przed twoim wyjazdem.
-Kotku, przecież ja nie wyjeżdżam na zawsze. Niedługo wracam i zabieram cię do Żyrardowa, OK?
-No dobrze. Skoro tego chcesz…
-Świetnie. To teraz idziemy na dół. Musisz się spakować.
-Tak jest tatusiu-zasalutowała i ruszyła razem z Piotrkiem w stronę swojego mieszkania…

 

***


-Misiek, twój telefon-jęknęła Magda, odsuwając się od szatyna.
-Niech dzwoni, to pewnie nic ważnego-mruknął, przyciągając Zamłyńską do siebie.
-Michał, ale to Zibi. Raczej nie dzwoniłby, gdyby nie miał powodu. Zwłaszcza, że zniknęli gdzieś z Alką. W końcu udało jej się namówić Kubiaka do odebrania telefonu. Nie słyszała wiele z ich rozmowy, ale wyraz twarzy przyjmującego nie zapowiadał dobrych wieści.


-Ala miała wypadek-szepnął, gdy zakończył połączenie.
-Michał, nie rób sobie żartów-warknęła.
-To nie żart! Jest w szpitalu, a Zibi jeszcze nic nie wie! No, poza tym, że na przejściu wpadła pod samochód-na twarzy blondynki wymalowało się przerażenie.
-Ja… ja muszę do niej jechać-wydukała i chwytając swoją torbę, wybiegła z pokoju.
-Magda, czekaj! Pójdę do Andrei i idę z tobą. Nie zostawię cię z tym samej!-krzyknął i pobiegł w stronę pokoju szkoleniowca.


***


-Tylko nie mów nic Beacie! Alka by mnie zabiła, gdyby i jej coś się stało-prosił Nowakowskiego Zbyszek, dzwoniąc do blondyna chwilę po wypadku.
-OK, nie powiem jej. Dzięki-obiecał Piter.
-O czym mi nie powiesz?-zapytała Beata, stojąca za plecami środkowego.
-Zibi, muszę kończyć, na razie-Piotrek rozłączyłsię i odwrócił się do dziewczyny, zachowując swój typowy „poker face”.
-Co? A Zibi probił mnie o pomo, bo… chce zabrać Alę na wakacje… wies, to ma być niespodzianka… i wiesz… miałem się nie wygadać-plątał się siatkarz.
-Kłamiesz-stwierdziła Beata, siadając na oparciu kanapy-a teraz mów. Co chciałeś przede mną ukryć?
-No dobra… powiem ci, ale kochanie, obiecaj, że nie będziesz się denerwować.
-PIOTREK! DO RZECZY!-krzyknęła szatynka.
-Dobra… Ala miała wypadek-szepnął, kręcąc głową zrezygnowany.
-CO?! Jak mogłeś?! To jest moja przyjaciółka, a ty próbowałeś przede mną ukryć, że miała wypadek?-wrzeszczała dziewczyna, wymachjąc rękami.
-Kochanie, wiesz, że nie możesz się denerwować…
-Jak ja mam się nie denerwować, kiedy chłopak, którego kocham mnie okłamuje? Najpierw zarzucasz mi, że nie jestem wobec ciebie szczera, a teraz sam wciskasz mi jakiś KIT!
-Przepraszam, ale nie chciałem, żebyś się denerwowała. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby przeze mnie coś wam się stało-szepnął przytulając ją do siebie. Dziewczyna uniosła głowę, by na niego spojrzeć, a on delikatnie musnął ustami jej czoło-Kocham was najmocniej na świecie-dodał.
-A my kochamy ciebie-wyszeptała, wtulając się w jego umięśniony tors.

 

-Kotku… robi się późno, a musimy jeszcze dojechać na lotnisko-szepnął Piotrek kilka minut później, niechętnie wypuszczając dziewczynę ze swoich objęć. Złapał jej rękę i zabierając ich walizki zaprowadził dziewczynę w stronę swojego audi, stojącego na parkingu pod blokiem…

 

***


Zdenerwowany atakujący reprezentacji Polski krążył po korytarzu jednego z londyńskich szpitali, czekając na kogoś, kto poinformuje go o tym, co stało się Alicji. Po jego policzkach nieustannie spływały łzy.
-Zibi! Zibi, co z nią?-krzyknęła Magda, wbiegając na oddział. Brunet nie odpowiedział. Potrząsnęła nim, jednak on wciąż nic nie mówił. Widząc łzy na jego policzkach Zamłyńska zaczęła panikować-BOŻE, ZBYSZEK, POWIEDZ, ŻE ONA ŻYJE, POWIEDZ, ŻE ŻYJE!-wrzeszczała. Bartman nadal nie reagował.
-ZIBI, KURWA, POWIEDZ JEJ CO Z ALKĄ!-ryknął Misiek, strzelając bruneta w głowę. Chwilkę później na korytarzu pojawił się lekarz, który zajmował się Alicją.
-Doktorze! Doktorze, co z moją narzeczoną?-zapytał go, podchodząc bliżej.
-Pana zapraszam do gabinetu. A państwo… zaczekajcie tutaj-dodał, wskazując na Kubiaka i Magdę, który snuli się za Bartmanem jak cienie. Zbyszek ruszył za lekarzem w kierunku pomieszczenia na końcu korytarza.

 

-Powie mi pan, co z nią?-zapytał Zbigniew, gdy w końcu znależli się w gabinecie Anglika.
-Tak, tak. Proszę, niech pan usiądzie. Panie Bartman. Pańska narzeczona miała sporo szczęścia… o ile szczęściem można nazwać dwa złamane żebra i przebite płuco. Operacja przebiegła prawidłowo, pacjentka wkrótce powinna się wybudzić. Doznała także lekkiego wstrząsu mózgu, jednak jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
-Mogę do niej zajrzeć?-zapytał atakujący, podnosząc się z krzesła.
-Proszę chwilkę zaczekać. Jest jeszcze jedna sprawa. Pańska narzeczona była w czwartym miesiącu ciąży…
-Jak to… była?-zapytał siatkarz, opadając z powrotem na krzesło.
-Bardzo mi przykro… dziecko nie miało szans na przeżycie-z każdym słowem lekarza, w oczach Zbyszka pojawiało się coraz więcej łez. Załamany chłopak wybiegł z gabinetu i zalewając się łzami, usunął się na podłogę, opierając się o ścianę…

 

Magda z przerażaniem na twarzy patrzyła na siedzącego na podłodze Bartmana. Od momentu wyjścia z gabinetu, czyli od dwudziestu minut, nie wypowiedział ani jednego słowa. Patrzył tępo w jeden punkt, pozwalając łzom, by spływały po jego twarzy. Magda również wybuchła płaczem, rzucając się w ramiona Michała. Jej łzy zostawiały mokre ślady na jego koszulce.
-Hej, kochanie, nie płacz. Ali na pewno nic nie jest. Ona jest silna, da sobie radę-szeptał  Misiek, tuląc dziewczynę w ramionach.
-To dlaczego on nic nie mówi?-jęknęła Magda, pociągając nosem.
-Zibi, kurwa, odezwij się! Mów co się stało!-ryknął Kubiak w stronę atakującego.
-Ten skurwysyn zabił mi dziecko! Zadowolony?-odpowiedział równie ostro Bartman, gwałtownie podnosząc się z podłogi.
-Pierdolisz?-spytał zaskoczony przyjmujący.
-Tak, kurwa! Też bym chciał, żeby to nie była prawda-jęknął uderzając pięścią w ścianę-Alka była w ciąży! Przez tego skurwiela straciłem syna!-wrzasnął-Albo córkę-dodał po chwili zastanowienia, osuwając się na kolana.
-A co z Alką?-wcięła się Zamłyńska.
-Ma dwa złamane żebra, przebite płuco i wstrząs mózgu, ale lekarz mówi, że to nic poważnego. Pewnie za jakiś tydzień ją stąd wypuszczą. Boże, jak ja jej to powiem? Przecież to było nasze… dziecko-wychrypiał. Blondynka podzeszła do niego i mocno go przytuliła.
-Ćśśś… Zbyszek, Ala sobie z tym poradzi, tylko musisz przy niej być i ją wspierać-wyszeptała blondynka, wciąż trzymając go w ramionach.
-Panie Bartman, pańska narzeczona się wybudziła, pytała o pana. Może pan do niej zajrzeć, ale tylko pan i tylko na kilka minut-odezwał się znajomy lekarz za plecami bruneta. Atakujący niepewnie ruszył za lekarzem w stronę sali na której leżała Alicja…

 

-Kochanie… jak się czujesz?-zapytał Zbyszek, siadając przy łóżku brunetki. Alka uniosła rękę i położyła ją na dłoni siatkarza.
-Tak jak po bliskim spotkaniem z maską rozpędzonego samochodzu-zaśmiała się i pożałowała tego, czując ból w klatce piersiowej. Syknęła krótko i znów spojrzała na Zbyszka-wszystko mnie boli, ale to chyba normalne. Płakałeś-spytała, głaszcząc go po policzku. Zibi uśmiechnął się smutno-Skarbie, przecież nic mi nie jest-atakujący opuścił głowę- Zbyszek, powiesz mi, co się stało?-poprosiła, unosząc lekko jego twarz, tak, by spojrzeć mu w oczy.
-Kochanie, bo wiesz… ty… przepraszam, nie potrafię ci tego powiedzieć-szepnął, kręcąc głową.
-Ćśśś… Zbyszek, ja wiem. Wiem o wszystkim, ale to chyba nie jest powód do takiej rozpaczy, co? Przecież to tylko złamane żebro. Zrośnie się. Jeszcze zdążymy poszaleć razem na weselu u Beaty i Pita.

-Aluś… jest… jest coś jeszcze…
-Proszę opuścić salę. Pani Alicja musi odpoczywać-na salę wparowała pielęgniarka.
-Błagam, proszę dać mi jeszcze chwilę…
-Nie ma mowy. Proszę wyjść.
-No to muszę jść. Kocham cię-szepnął, całując ją.
-Ja ciebie też. Do zobaczenia po finale. Wygraj dla mnie.
-Zrobię, co się da. Pa-szepnął, wychodząc z sali…

 

***


-Piotrek, twój samolot. Musisz iść-szepnęła Beata, wyplątując się z uścisku blondyna-Kocham cię-dodała za łzami w oczach.
-Ej, kochanie, nie płacz! Jak będziesz płakała, to nigdzie nie polecę, a Anastasi mnie zabije, chcesz tego?-zapytał, robiąc głupią minę, która wywołała uśmiech na twarzy dziewczyny-no i tak ma być. Lecę. Jeśli chcesz, możesz wziąć mój samochód. Kocham was bardzo-wcisnął jej w dłoń kluczyki od auta i ostatni raz krótko pocałował. Obiecując, że zadzwoni, jak dotrze do Londynu odszedł w stronę bramki. Dziewczyna odwróciła się i ruszyła na parking. „Przecież to już przeszłość. Poradzisz sobie”-powtarzała w myślach, siadając za kierownicą Piotrkowego audi…
 
***********************************************************************************
Młoda, zgodnie z obietnicą wrzucam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nagroda się spodoba :) Pozdrawiam wszystkich, którzy tu zaglądają :) Dziękuję, że jesteście :)

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział XXI


-Ej, dziewczyny, skoro jesteście w Londynie, to musimy się spotkać!-krzyknął Bartman do telefonu.
-A wy to przypadkiem nie jesteście w pracy?-zadrwiła Alka.
-Oj, cicho! Za 10 minut będziemy gotowi. Zaczekamy na was przy wyjściu z wioski. Przyjdziecie?
-Jasne, jeszcze czego?-prychnęła brunetka, dopijając kawę.
-Aluś, dla mnie tego nie zrobisz?-spytał przesłodzonym głosem Bartman.
-No nie wiem, nie wiem. A co ja będę z tego miała?
-Ty już dobrze wiesz, co
-Dobra, już idę-krzyknęła uradowana Maj, rozłączając się. Pociągnęła blondynkę za sobą i ruszyła w kierunku miejsca zakwaterowania olimpijczyków.

-Ej, kochanie, skąd u Ciebie ta nagła zmiana?-zapytała Magda, szturchając brunetkę ramieniem. Szły słonecznymi jak nigdy ulicami Londynu.
-Wiem, że stęskniłaś się za Miśkiem, po prostu-zbyła ją, przyspieszając.
-Ta, a ja jestem ruda-zadrwiła Zamłyńska, doganiając przyjaciółkę.
-Niezłą masz farbę, nie zczaiłam się-zaśmiała się-Patrz, już są!-zauważyła, wskazując dwóch siatkarzy opartych o ogrodzenie osiedla, które służyło jako wioska olimpijska.
-Cześć, kochanie!-krzyknął starszy z nich, podchodząc do Alki. Pochylił się nad nią i delikatnie pocałował, co wywołało tak wielkie zaskoczenie Miśka i Magdy, że nie byli w stanie oderwać od nich oczu.
-Na co się tak gapicie, dzieciaki? Nie widzieliście nigdy, jak dorośli się całują?-warknęła Alicja, ciągnąc Zbyszka w stronę centrum miasta.
-Co... to... było?-jęknęła osłupiała Magda, zerkając na równie zdziwionego Kubiaka.
-Oni chyba... nie, to niemożliwe. Pewnie nas nabrali. No, ale nieważne-mruknął, odwracając wzrok od oddalającej się pary-Ale się stęskniłem-szepnął, przytulając dziewczynę.
-Kochanie, widujemy się codziennie na skypie-odzywa się blondynka, opierając głowę na jego torsie.
-Widzę Cię, ale nie mogę cię dotknąć. To nie jest to samo-odpowiada, przyciągając do siebie odsuwającą się dziewczynę.
-Chcesz stać na środku ulicy?-jęknęła Zamłyńska odpychając się od Michała.
-Nie mam nic przeciwko, dopóki jesteś tu ze mną-dziewczyna krzywi się-No dobra. To co? Idziemy do mnie?
-A to wy nie macie wspólnych pokoi?
-Wygonimy resztę. Nie widzę problemu.-Magda wyrwała i ruszyła przed siebie.
-A Ty dokąd?
-No mieliśmy iść do Ciebie, no nie?-zaśmiała się.

***

-Dokąd tak pędzisz, co?-jęknął Bartman idąc za Alką, która wciąż ściskała jego dłoń w swojej.
-Zabieram cię do mojego hotelu-odpowiada, jakby to było oczywiste. Zibi patrzy na nią oślim wzrokiem-No co? Obiecałeś mi coś, prawda?-Zbyszek wyrywa rękę z jej uścisku i przerzuca sobie brunetkę przez ramię-Zbyszek, co ty robisz?-wrzeszczała Alka, gdy atakujący zaczął biec.
-Biegnę. Nie widzisz?
-STÓJ! TO TUTAJ!-ryknęła Maj, waląc pięścią w jego plecy.
-Mogłaś mi powiedzieć, że to już blisko-mruknął siatkarz, stawiając ją na ziemi.
-Nie pozwoliłeś mi. No to co? Idziemy?
-Jeszcze pytasz?-przychnął. Weszli do hotelu i ruszyli w stronę windy.
Bartman przycisnął brunetkę do ściany, miażdżąc ustami jej wargi. Powoli zchodził coraz niżej, unosząc ją nad ziemię. Alka objęła go nogami w pasie, zarzucając mu ręce na szyję-Kochanie… tęskniłam za tym-szepnęła i przyciągając jego głowę do siebie zaczęła go całować. Gasnące światło przerwało ich zabawę.
-Kurwa, co jest?!- krzyknął Zbyszek, czując, że winda się zatrzymała.
-Nie podnieca cię to? Zamknięta winda, tylko ty i ja…-powiedziała brunetka, zdejmując jego spodnie. Klęknęła przed nim, ale następny ruch przerwał jej śmiech bruneta-dalej uważasz, że tego nie zrobię?-zachichotała. Zaledwie sekundę później jego sprzęt znalazł się w jej ustach. Windę wypełniły jego jęki.
-Przestań… proszę, przestań. Ja już…
-Nie podoba ci się?-spytała Maj. Zniecierpliwiony atakujący uniósł jej sukienkę…
-No nie-jęknął, gdy winda znów ruszyła. Oboje szybko poprawili ubrania i wyszli z windy na odpowiednim piętrze. Biegiem ruszyli w stronę pokoju brunetki. Atakujący rzucił ją na łóżko i przygwoździł ją do niego swoim ciałem. Jego usta szybko odnalazły jej wargi, jego język wdarł się do jej ust. Jego ręce błądziły po jej ciele, wywołując u niej dreszcze. Brunetka pozbawiła Bartmana koszulki. On odwdzięczył się, zdejmując z niej sukienkę. Sprawnym ruchem rozpiął jej stanik, który wylądował na podłodze obok reszty ubrań. Jego spodnie i bokserki szybko podzieliły ich los. Wspólnymi siłami zdjęli ostatnią część jej ubrania i połączyli się w jedno. Do szczytu rozkoszy doszli w tym samym momencie. Alka przejechała paznokciami po jego plecach, zostawiając czerwone pręgi na jego skórze…
 
***
-Kochanie, wiesz, że jutro muszę wracać do Londynu?-szepnął smutno Piotrek, zatrzymując samochód przed blokiem.-Nie chcę tam jechać. Nie teraz.-dodał, ściskając dloń szatynki.
-Ej, Piotruś! Masz tam jechać i przywieźć mi medal, bo jak nie, to…-wtrąciła Beata. Zaśmiała się, widząc jego przerażoną minę-no dobra... ty mi wystarczysz-dodała, wysiadając z samochodu.
-Pojedziesz ze mną?-spytał, ruszając za nią. Gdy się odwróciła, zobaczyła błagalny wyraz twarzy ukochanego. Chwyciła jego rękę i lekko ścisnęła.
-Wiesz, chciałabym, bardzo bym chciała móc z tobą pojechać, ale wolę nie ryzykować… już dwa razy wylądowałam w szpitalu, a to dopiero pierwszy miesiąc-szepnęła, kładąc dłoń na swoim płaskim brzuchu.
-To jedź ze mną chociaż na lotnisko. Będziey mogli spędzić jeszcze choć trochę czasu razem…-zaproponował, otwierając drzwi przed szatynką. Objął ją ramieniem, prowadząc ją na górę.
-A jak ja stamtąd niby wrócę?
-Zostawię ci móje samochód. Nie widzę problemu-odparł, wzruszając ramionami.
-Kochanie, wiesz... dla mnie to chyba za wcześnie… po tym wypadku nie potrafię tak po prostu siąść za kierownicą i jechać z Warszawy do Jastrzębia-wyznała, zatrzymując się przed drzwiami swojego mieszkania. Wyplątała się z uścisku blondyna i otworzyła drzwi do ich królestwa. Gestem zaprosiła Nowakowskiego do środka. Z uśmiechem na twarzy skorzystał z zaproszenia.
-Wiesz, zawsze mogę poprosić mamę…-zaproponował, jednak od razu wycofał się od tej decyzji-albo nie… zły pomysł. Zamęczyłaby cię opowieściami o tym, jaki to słodki byłem w dzieciństwie-zaśmiał się, siadając na łóżku Beaty.-To może Bartek, albo…-ostatnie słowa wypowiedział tonem, który wskazywał na to, że nie podoba mu się ten pomysł.-Wiem! ANKA!-krzyknął rozradowany, zrywając się z łóżka-Żona Krzyśka Wierzbowskiego. Chodziłem z nią do jednej klasy w podstawówce.-wytłumaczył, gdy Beata spojrzała na niego nic-nierozumiejącym wzrokiem.
-Piotrek, ale po co? Nie mogę wrócić pociągiem? Przecież nie jestem już dzieckiem, poradzę sobie bez niańki-mruknęła dziewczyna, układając się wygodnie na miejscu, które jeszcze chwilę wcześniej zajmował środkowy.
-Kotku, będę spokojniejszy, jeśli nie zostaniesz tu sama…-szepnął, próbując usadowić się obok niej na wąskim łóżku-I niby my kiedyś zmieściliśmy się tu we dwoje?-prychnął i rezygnując z tego pomysłu usiadł na fotelu stojącym przy oknie.
-Przecież nie będę sama… Bartek mieszka dwa kroki stąd… no tak, zapomniałam, że jesteś o niego zazdrosny…-jęknęła, sięgając po „Ostatnią piosenkę” leżącą na szafce przy łóżku.
-Zazdrosny? Ja? Nie żartuj.-zaśmiał się, wyciągając z jej dłoni książkę. Pochylił się nad nią, i pocałował, jednocześnie biorąc ją na ręce.
-Aaaaa! Puść mnie!-krzyczała dziewczyna,gdy Nowakowski wynosił ją z mieszkania-Co ty robisz? Puść mnie wariacie!-piszczała, gdy ruszył na górę.
-Zabieram cię do siebie. Twoje łóżko jest za małe-mruknął, zatrzymując się dwa piętra wyżej.
-Za małe, na co?-spytała, patrząc na niego podejrzliwie.
-Nie mogę się nawet położyć obok mojej kobiety-odparł, niosąc ją w stronę sypialni…

***

-Mada! O, hej Magda! Siemasz, Mada-krzyczeli siatkarze, widząc blonddynkę idącą z Kubiakiem korytarzem „hotelu” w którym mieszkali reprezentanci.
-Misiek, nie chwaliłeś się, że Magda przyjedzie-zagadnął go Kurek, zarzucając obojgu ręce na ramiona.
-Sam nie wiedziałem-zaśmiał się Michał, wchodząc do pokoju.
-No dobra, panowie. Dzieciaki chcą chyba posiedzieć w samotności. Chidźcie, idziemy do Tomka-odezwał się Igła, wychodząc na korytarz-No chodźcie, pogramy w pokera, czy coś. Nie wiem, jak wy, ale ja nie lubię robić za przyzwoitkę-zadrwił, i odszedł. Reszta chłopaków ruszyła za nim, zostawiając Magdę i Kubiaka samych.
-Wygląda na to, że zostaliśmy sami-stwierdził Kubi, charakterystycznie poruszając brwiami. Pochylił się,  biorąc blondynkę na ręce. Miażdżył jej usta, niosać ją w stronę łóżka stojącego po przeciwnej stronie pokoju.
-O… sorry. Nie wiedziałem, że… jest reszta?-do pokoju wparował Żygadło. Misiek odwrócił się, wciąż trzymając na rękach Magdę.
-Igła zaciągnął ich do Majewskiego.- odparł przyjmujący, wracając do poprzedniej czynności.
-OK. Dzięki. Już mnie nie ma.-odezwał się brunet i wyszedł z pokoju, zostawiając Magdę i Miśka samych…

 ***
-Kochanie, to było nieziemskie-szepcze Alka, kładąc głowę na torsie Bartmana-Ale wiesz, że niedługo będziesz musiał wracać do wioski…
-Wiem, ale nie chcę. Wolę zostać tu. Z tobą-stwierdził i pochylił się nad nią, opierając się na łokciach, naiętnie pocałował brunetkę.
-Zbyszek! Ty jesteś niewyżyty!-pisnęła Ala, zrzucając z siebie atakującego, który z hukiem spadł na podłogę.
-AŁAA! Mój kręgosłup-jęknął,podnosząc się. Dziewczyna z przerażeniem patrzyła na zbolały wyraz twarzy siatkarza, kiedy powoli siadał na brzegu łóżka.
-Ej, Zbyszek, ja naprawdę nie chciałam zrobić ci krzywdy! Błagam, powiedz,że nic ci nie jest.-spanikowana Alicja wyskoczyła z łóżka i klęknęła przed Zbyszkiem, błagając go wzrokiem, by się odezwał. On tylko łobuzersko się uśmiechnął, rzucając się na brunetkę.
-teraz już mi nie uciekniesz-zaśmiał się, przyciskając ją do podłogi. Pocałował jej usta, jednocześnie w nią wchodząc. Tym razem był bardziej delikatny niż wcześniej. Poruszał się w niej powoli, patrząc jej w oczy. Podniecał go wyraz jej twarzy. Rozkosz pomieszana z miłością. Kochali się długo, a później usnęli z wyczerpania, trzymając się w ramionach…