UWAGA!!

1.To opowiadanie to wymysł mojej (CHOREJ) wyobraźni;
2.Bohaterowie (Z wyjątkiem siatkarzy) są fikcyjni;
3.Miłego czytania:)

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział XXVIII


-Wstawaj, śpiochu, pora brać się do roboty.-Alkę obudził radosny okrzyk bruneta, który zaledwie ułamek sekundy później wparował do sypialni.
-Zibi, daj spokój, jest środek nocy! Normalni ludzie o tej porze jeszcze śpią!
-No, już. Wstawaj. Jest za dwadzieścia jedenasta, ja już dawno jestem na nogach.
-Ty zdecydowanie nie jesteś normalny.-jęknęła, podnosząc się z łóżka, jednak wciąż nie otwierała oczu.-KAAWYY…-dodała, wyciągając rękę przed siebie.
-Tylko się nie zalej. Już mi wystarczą twoje połamane żebra.-zaśmiał się, wciskając jej w dłoń kubek.
-Cholera, a już miałam nadzieję na dodatkowe pięć minut snu.-warknęła, zawiedziona, patrząc na Bartmana nienawidzącym wzrokiem.
-Nie ma tak lekko. A wiesz, że nasz Misiek nie wrócił na noc? Chyba się pogodzili.
-Serio? Super! Miałam dość tych ich lamentów. O chyba papużka wróciła do domu.-do mieszkania wbiegł właśnie wyżej wymieniony, i nie zaszczycając ich nawet krótkim wzrokiem, z trzaskiem zamykając drzwi od swojego pokoju.
-A ten co odpierdziela? Ej, Michał przyszedłbyś się pochwalić, jak ci poszła rozmowa z twoją małą blondyneczką!-krzyknął za nim Zbyszek. Odpowiedział mu tylko głośny huk dochodzący z pokoju szatyna.-To było… dziwne.-dodał, wychodząc na korytarz.-Te, Kubiak żyjesz?-rzucił, otwierając drzwi. Szafa leżała roztrzaskana na podłodze, a przyjmujący właśnie przymierzał się do przewrócenia dość masywnego biurka.-Ej, Michał. Co te biedne meble ci zrobiły?-próbował obrócić sytuację w żart, ale kiedy przyjmujący zmroził go wzrokiem, odpuścił.
-No, kurwa. To wszystko przez tą rudą szmatę!
-Misiek, coś ty wczoraj odjebał?-jęknął Zbyszek, siadając na łóżku przyjaciela.
-No bo, zanim poszedłem do Magdy zaszedłem do baru, i… no, wypiłem za dużo. I wtedy przyczepiła się do mnie taka ruda… nawet nie wiem kiedy zaczęła się do mnie przystawiać, no i…
-PRZESPAŁEŚ SIĘ Z NIĄ?
-Gorzej.
-Co może być gorszego?
-To.-odparł, pokazując mu zdjęcie jego i Agaty.-Magda zobaczyła je rano. Ta ruda to jej starsza siostra.
-Magda ma siostrę?-zapytał zszokowany Bartman, wytrzeszczając oczy.
-No, też byłem zaskoczony. W każdym bądź razie, teraz to już na pewno koniec. Mada powiedziała, że gdyby tylko o Sandrę chodziło, to by mi wybaczyła, bo to moja kuzynka, ale tego mi już nie wybaczy…
-Chłopaki… mamy problem!-do sypialni Kubiaka wparowała Alka.-MOI RODZICE… PRZYJECHALI!
-Gdzie?! Tutaj?!-oczy bruneta powiększyły się do rozmiaru pięciozłotówek.
-No raczej. Stoją pod moją klatką! Cholera, gorszego momentu to chyba nie mogli sobie wybrać.
-Zibi pakuj się w garnitur. Teściowie przyjechali. Albo lepiej nie. Załóż od razu czarny worek na zwłoki. Jak jej ojciec się dowie, z kim jest jego córka… może się to źle skończyć-zaśmiał się Michał.
-Misiek, to nie jest zabawne! Muszę tam iść. I to już! A ty.-tu wskazała Zbyszka-idziesz ze mną. No już!-warknęła, kiedy otworzył usta, by zaprotestować.
-Yy… muszę?
-Tak, musisz! Chyba nie wyobrażasz sobie, że zejdę na dół sama.
-Cholera, zapomniałem. Dobra, chodź. Miejmy to za sobą.-jęknął Bartman, biorąc dziewczynę na ręce…
*
-Jedźmy prosto do Rzeszowa, proszę.-jęknęła Beata, wsiadając do samochodu narzeczonego. Wybierali się właśnie do Żyrardowa, na spotkanie z rodzicami Piotrka.
-Ej, spokojnie, moi rodzice nie gryzą. Przecież poznałaś już moją mamę. Była tobą zachwycona. Zobaczysz, będzie dobrze. Moja rodzina cię pokocha. Jak ja.-uspokajał dziewczyną blondyn, nie  odrywając wzroku od jezdni.
-Mam nadzieję. Ale mi się cholernie ręce trzęsą-zauważyła, zaciskając dłonie na kolanach.
-Jesteś piękna, mądra i wygadana. Ja cię kocham, więc oni też cię pokochają. Od początku nam kibicowali. Nie mogą się już doczekać, by cię poznać. Zwłaszcza babcia.
-Nie stresuj mnie jeszcze bardziej.
-Teraz wiesz, co czułem kiedy jechałem tu z lotniska.-stwierdził, zatrzymując samochód przed skrzyżowaniem. Od wyjazdu z miasta dzieliło ich zaledwie kilkaset metrów. Zielona światło, czarne audi Pita powoli się rozpędzało, a z drugi po lewej wystrzelił inny samochód prowadzony przez wyraźnie pijanego kierowcę. Nowakowski w ostatniej chwili skręcił kierownicę, unikając zderzenia.-Nic ci nie jest?-zapytał szatynkę, zatrzymując auto na poboczu.
-Nie… ale mi serce wali. Idź, zobacz, czy wszystko z nim w porządku.-zasugerowała, i otwierając drzwi wysiadła, by zaczerpnąć powietrza. Blondyn nie odstępował jej na krok. Nadspodziewanie szybko na miejscu pojawiła się policja.
-Nic państwu nie jest?-zapytała rudowłosa policjantka, podchodząc do nich. Oboje pokręcili głowami.-Ten mężczyzna nie zatrzymał się do kontroli. Goniliśmy go, ale dopiero teraz się to udało. Sierżant Adrianna Masłowska.-przedstawiła się, pokazując im legitymację.-Będę potrzebowała pańskich zeznań. Czy pani na pewno dobrze się czuje? Nie wygląda pani najlepiej.-upewniła się. Piotrek, słysząc to automatycznie pojawił się tuż obok, pomagając jej wsiąść do samochodu.
-Kochanie, na pewno wszystko OK?
-T-tak.-szepnęła, opierając głowę na zagłówku. Z torebki leżącej obok niej wyjęła butelkę wody.-Dam sobie radę.-dodała.-Idź, złóż te zeznania, ja poczekam.-Środkowy niepewnie ruszył za policjantką do radiowozu i odpowiedział na wszystkie jej pytania, a kierowca, który nieomal spowodował wypadek został przewieziony na izbę wytrzeźwień.
W końcu po kilkudziesięciu minutach Piotrek i Beata mogli odjechać.
-Jedziemy do szpitala-stwierdził nie znoszącym sprzeciwu tonem siatkarz.
-Po co? Już mi lepiej.
-Nie denerwuj mnie, dobrze?! Nie pozwolę, żeby coś się wam stało!
-Ale naprawdę wszystko jest OK.
-Teraz! A za piętnaście minut zemdlejesz gdzieś w szczerym polu i co ja wtedy zrobię? Wolę mieć pewność, że nic wam nie grozi.
-Spokojnie, Piotruś, nic mi nie będzie-Nowakowski jednak jej nie słuchał. Kilka minut później zatrzymał samochód na parkingu pod szpitalem i wprowadził szatynkę na izbę przyjęć.
-Przepraszam! Moja narzeczona jest w ciąży, a przed chwilą doszło do dość stresującej sytuacji i chciałbym się upewnić, że nic ani jej ani dzieciom nic nie grozi.-wytłumaczył gorączkowo pierwszej spotkanej pielęgniarce.
-Dobrze, proszę wejść do gabinetu na końcu korytarza i czekać. Niedługo przyjdzie lekarz.-kobieta oddaliła się, a siatkarz zaprowadził narzeczoną do wskazanego pomieszczenia.
-Piotrek, mi naprawdę nic nie jest. Nie wiem o co tyle krzyku.-denerwowała się Beata.
-Może i tak, ale będę spokojniejszy, kiedy zrobisz podstawowe badania.-odparł, wyglądając przez okno.
-Dzień dobry. Wołano mnie do ciężarnej, a tu widzę maksymalnie trzeci miesiąc.-do gabinetu wszedł lekarz, a zaraz za nim pojawiła się ta sama pielęgniarka, którą spotkali na korytarzu.
-Konkretnie druga połowa drugiego. Ale narzeczona już dwukrotnie zdążyła wylądować w szpitalu, wolałbym dmuchać na zimne.
-Rozumiem. Pani Agnieszko, zmierzymy pacjentce ciśnienie i zrobimy USG, żeby mieć pewność, że nic się nie dzieje. A pana poproszę o dane narzeczonej.
-Tutaj jest wszystko.-odparł Piotrek, podając lekarzowi teczkę z dokumentami.
-Widzę, pan już przygotowany.-zaśmiał się lekarz.
-Nie miałem wyboru.
-Beata Mróz… córka Marka?-Piter kiwnął głową.-Chodziłem z twoim ojcem do podstawówki-poinformował dziewczynę.-Jastrzębie-Zdrój? Aż tam cię wywiało?
-Takie życie. Wyjechałam na studia, a zaszłam w ciążę.
-Ciśnienie w normie, panie doktorze.-poinformowała pielęgniarka i żegnając się wyszła z gabinetu.
-W takim razie zapraszam na USG.
-To będą bliźniaki, wiedzieliście?-oboje kiwnęli głowami.-Wygląda na to, że wszystko jest w porządku. Dzieci rozwijają się prawidłowo, ale na przyszłość radzę unikać stresów, bo może się to źle skończyć.
-To nie będzie łatwe, bo planujemy ślub.-wtrącił Piotrek, wstając z krzesła, by pomóc wstać narzeczonej.-Ale obiecuję ją pilnować.-dodał i żegnając się z lekarzem.
- Dobrze, że pan zareagował, bo biorąc pod uwagę pani dwie wizyty w szpitalu, mogło się to skończyć tragicznie.-chwilę później narzeczeni opuścili gabinet.
-Tylko mi nie ów, że miałeś rację.-mruknęła Beata, wsiadając do samochodu.
-Nie zamierzałem. Przecież ty to wiesz. To co? Do Żyrardowa czy do Rzeszowa?
-Jedziemy do twoich rodziców. Nic gorszego niż kolejna wizyta w szpitalu mnie nie spotka, a jak powiesz rodzicom, że mieliśmy wypadek to dopiero się zacznie.-stwierdziła dziewczyna, a Nowakowski zgodnie z jej decyzją ruszył w stronę rodzinnego miasta.
            *         
-Czemu mnie nie uprzedziliście, że przyjeżdżacie?-zapytała swoich rodziców Alka, wpuszczając ich do mieszkania.
-Chcieliśmy zrobić ci niespodziankę. Jak się czujesz? Co mówią lekarze? Jak długo masz być w gipsie?-ojciec zasypał ją pytaniami.
-Tak, tato, wiem, że nie wierzysz w umiejętności innych lekarzy, ale naprawdę wszystko jest OK. A gips mają mi zdjąć za dwa-trzy dni. Kości szybko się zrosły. No, nieważne. O, przepraszam. Mamo, tato, to mój chłopak, Zbyszek. Zibi, poznaj moich rodziców.-Bartman sztywno uścisnął rękę panu Adamowi, i ucałował dłoń jego żony.
-Przeszkodziliśmy wam w czymś? Wyjeżdżacie dokądś?-zapytała pani Agnieszka, wskazując na walizki stojące w pokoju dziewczyny.
-Yy, nie. Przeprowadzamy się. Zbyszek dostał propozycję gry w Resovii. A jakim cudem wyrwaliście się z Lublina. Mamo, czyżbyś w końcu zakończyła tą sprawę?
-A tak. W końcu udało nam się skazać tego mordercę.
-Zibi, mógłbyś zrobić jakąś kawę, czy coś?-zapytała chłopaka Alicja. Atakujący ruszył w stronę kuchni, z której chwilę później dotarł do salonu dźwięk tłuczonego szkła.
-Kurwa!
-Bartman do jasnej cholery, coś ty znowu zrobił?-krzyknęła brunetka, idąc do kuchni. Siatkarz zbierał z podłogi  kawałki potłuczonego słoika.-Zbiłeś słoik z kawą? No pięknie. Może być herbata? Bo ta sierota zbiła słoik z kawą!-krzyknęła w stronę salonu, w którym siedzieli rodzice.
Po kilku godzinach rozmowy Alka zaprowadziła rodziców do swojego pokoju, gdzie mieli spędzić noc. Zibi poszedł do siebie a Alka położyła się w pokoju Beaty. Rano jej rodzice wyszli z domu zanim jeszcze Alka się obudziła…
*
-Agata? Możemy się spotkać? Musimy pogadać!-Stwierdziła Magda, gdy jej siostra odebrała telefon.
-Czego chcesz? Nie rozmawiałyśmy od kilku lat, skąd nagle pomysł, że chcę z tobą rozmawiać?
-Musimy pogadać. Będę czekać za godzinę w tej kawiarni co zawsze.-odparła i rozłączyła się. Założyła czarne rurki, jeansową koszulę i niebieskie vansy. Wzięła torebkę i okulary przeciwsłoneczne i wyszła z mieszkania.
Do kawiarni dotarła dwadzieścia minut później. Usiadła przy stoliku tuż przy drzwiach i czekała na siostrę. Ta pojawiła się niedługo potem.
-Cieszę się, że przyszłaś.-odezwała się, gdy rudowłosa dziewczyna usiadła naprzeciw niej.
-Czego chcesz? Tylko szybko, bo się spieszę.-zbyła ją Agata.
-Nie zamierzam tego przedłużać. Powiedz mi, jak mogłaś? Wiedziałaś, że jestem z Miśkiem, więc dlaczego z nim flirtowałaś? Wykorzystałaś fakt, że był pijany, tylko nie rozumiem, po co? Chciałaś się zemścić? Na kim? Na mnie?
-Nawet nie wiesz, jakie to było przyjemne, zwłaszcza, że wiedziałam, że to cię zaboli. Zniszczyłam twoja życie, tak jak ty niszczyłaś moje. Zawsze byłaś tą mądrzejszą, ładniejszą, popularniejszą. Miałaś każdego na skinienie palcem, a na mnie żaden nawet nie spojrzał. Wiesz, jak się czułam, kiedy sprowadzałaś do domu wciąż nowych facetów?
-To nie była moja wina. Zawsze lekceważyłaś wszystko i wszystkich. Nie miałaś do nikogo szacunku, a wszystkich znajomych traktowałaś jak zabawki i widzieli to wszyscy, oprócz naszych rodziców. W ich oczach to zawsze ty byłaś idealną córeczką, tą kochaną, cudowną. Ja byłam nikim. Mnie traktowali jak niepotrzebny balast. To dopiero bolało. Ale nie poddałam się i nigdy nie zrobiłabym ci czegoś takiego. Nie jestem taką szmatą jak ty.
-Och, tak… od kiedy ty taka święta jesteś? Myślisz, że nie pamiętam, jak wyśmiewałaś się ze mnie razem ze swoimi znajomymi? Bo co, bo jestem ruda?

-Nie, no nigdy bym nie pomyślała, że wyciągniesz coś takiego! To jest normalne, że żartuje się ze swojego rodzeństwa! Ty o tym nie wiesz, bo nigdy nie miałaś normalnych znajomych! Wszyscy, którzy próbowali się do ciebie zbliżyć lecieli tylko na to, że rodzice byli w stanie zapłacić za wszystkie twoje zachcianki! Zależało im tylko na kasie, dlatego tak szybko się zmywali, bo pomiatałaś nimi jak służącymi! A to wszystko jest wyłącznie twoja wina! Wiesz, Agata, żal mi cię-zakończyła i wyszła z kawiarni.



Wróciłam!!!
Ktoś tu jeszcze zagląda?? Odezwijcie się!!
Niedługo pojawi się nowa notka, a do epilogu coraz bliżej :) trochę szkoda, bo to opowiadanie miało być dużo dłuższe, ale nie wyszło :)