UWAGA!!

1.To opowiadanie to wymysł mojej (CHOREJ) wyobraźni;
2.Bohaterowie (Z wyjątkiem siatkarzy) są fikcyjni;
3.Miłego czytania:)

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział XXXII

-Wstawaj, mała, mamy trochę roboty!-krzyknął Bartman tuż nad uchem śpiącej w najlepsze Alicji.
-Zibi, ja nie chcę ogłuchnąć!-warknęła dziewczyna, nakrywając głowę poduszką.-Zaraz, przecież położyłam się w salonie!-zaskoczona usiadła na łóżku i rozejrzała się po sypialni, do której przeniósł ją zapewne atakujący.
-No widzisz, jakieś milutkie krasnoludki nie pozwoliły ci spać na niewygodnej kanapie i przeniosły cię na łóżko-zaśmiał się brunet i wyszedł na korytarz. Słońce przedostające się przez cienkie, jasnozielone zasłony raziło brunetkę w oczy. Zasłoniła twarz dłonią i dokładnie przyjrzała się pomieszczeniu.
-Pamiętałeś!-krzyknęła, przyglądając się seledynowym ścianom. Komoda stojąca naprzeciw łóżka, szafki nocne oraz rama łóżka wykonane były z jasnego drewna, pokryta panelami podłoga została częściowo zasłonięta soczyście zielonym dywanem, a nad łóżkiem wisiał tryptyk przedstawiający bukiet żółtych tulipanów. Alka podeszła bliżej do ukrytego za drzwiami lustra i krzyknęła patrząc na swoje odbicie.-Matko, jak ja wyglądam!-dopadła do walizki leżącej pod oknem, znalazła w niej kosmetyczkę i skierowała się do łazienki. Wyłożona była fioletowymi płytkami. Naprzeciw drzwi znajdowała się kabina prysznicowa, której ścianki pokrywały fioletowe szlaczki. Lustro nad umywalką ciągnęło się przez całą długość ściany. Ala zmyła resztki makijażu, umyła zęby,  włosy związała w wygodną kitkę i ruszyła korytarzem do pomieszczenia z którego docierał do niej zapach świeżo zaparzonej kawy. Ściany kuchni w kolorze cappuccino idealnie kontrastowały z ciemnobrązowymi meblami, i ich białymi blatami. Całości dopełniała wyspa otoczona czterema barowymi stołkami. Przy kuchence uwijał się Zbyszek, odziany wyłącznie w skąpe bokserki i luźną koszulkę.-Zbyszek, czy możesz mi powiedzieć, jakim cudem kupiłeś ZA DUŻĄ koszulkę?-zapytała brunetka, siadając na jednym ze stołków. Jego skórzane obicie przykleiło się do jej okrytych wyłącznie króciutkimi szortami nóg.
-Wiesz, jestem mistrzem w robieniu zakupów!-odparł chłopak, wypinając dumnie pierś.
-Mistrzem! Ha, dobry żart.-parsknęła Alka i klepnęła go po tyłku, przechodząc obok.
-A ty dokąd? Śniadanie zrobiłem!
-Moment, muszę napisać esa do rodziców, że żyjemy!
-Jeszcze tego nie zrobiłaś?!-zdziwił się brunet, pakując wielki kawałek naleśnika do ust.
-Skąd wiedziałeś, że mam ochotę na naleśniki?-zapytała dziewczyna, wchodząc do kuchni kilka minut później.
-Instynkt, Mała. Instynkt.
-Nie jestem mała, to wy jesteście jacyś zmutowani!-odparowała, smarując naleśnika dżemem.
-A, w tym pokoju naprzeciwko sypialni zostawiłem dwa pudełka z rzeczami Beaty, bo przez przypadek je tu wczoraj przytargałem. Piter ma po nie dzisiaj wpaść.-poinformował ją, odstawiając swój talerz do zlewu.-A tak w ogóle, to co myślisz o tej jego super-niespodziance dla Beaty?
-Dobry pomysł. Beata na pewno się ucieszy. Tylko nie wiem, czy oda nam się utrzymać to w tajemnicy przez dłuższy czas.
-Jak ty i Magda nie wygadacie to wszystko się uda. Bardziej martwi mnie to, że mamy bardzo mało czasu. Pobierają się za niecały miesiąc.
-Ej, daj spokój! Wystarczy utrzymać Beatę z dala od Rzeszowa. Prawie cała Sovia obiecała pomóc.
-O, to chyba Piotrek!-stwierdził Zbyszek, gdy rozległ się dzwonek domofonu.
-To Pit nie dostał mieszkania w tej samej klatce?-zdziwiła się Ala.
-Nie, jemu przyznali trochę większe dwie ulice dalej. Wiesz, rozrastająca się rodzina i inne pierdoły.-Zibi wpuścił środkowego na klatkę, a chwilę później blondyn pojawił się w mieszkaniu.-Witamy w naszych skromnych progach-atakujący ukłonił się niczym kamerdyner, otwierając drzwi.-Zapraszamy na pokoje.
-Hej, Pit. Chcesz kawy?-zapytała Alka, wskazując na ekspres stojący na szafce. Zibi w tym czasie zniknął w sypialni.
-Chętnie. Ja, w przeciwieństwie do was nie miałem czasu zrobić zakupów.
-Rozmawiałeś z Beatą? Co u niej?-brunetka postawiła przed Nowakowskim filiżankę kawy.
-Nawet nic mi nie mów.-jęknął Piotrek, podpierając głowę na dłoni.
-Aż tak źle?
-Kobieto, jak mi zaczęła wymieniać, co mamy do zrobienia, to powoli tracę wiarę w to, czy się wyrobimy. A ja przecież nie mogę teraz do niej pojechać, więc będziemy musieli wszystko organizować na odległość.
-Tak, Beata od zawsze miała milion pomysłów na minutę. No, i jest cholernie wybredna. Czasem normalnie nie da się z nią wytrzymać!
-Świetnie!-zironizował Piotrek, upijając łyk czarnego płynu.
-A, jak się na dzisiaj umawiamy. Jedziemy od razu po treningu, czy jak?-do kuchni wparował Zibi. Miał na sobie bermudy khaki i białą obcisłą koszulkę.
-Nie, po treningu to ja jadę szukać odpowiedniego garnituru.
-Jedź do Lancerto, to ci za pół ceny coś sprzedadzą.
-To, to ja akurat wiem. Jak tylko Kowalowi wspomniałem o tym, że się żenię to mnie tam wysyłał.-zaśmiał się środkowy.-To może umówmy się tak, że ja wam dam klucze, a sam pojadę na zakupy. Alka, a kiedy wy planujecie z Magdą jechać do Lublina? Bo wiesz, nie chciałbym, żeby Beata nagle wpadła na pomysł, żeby przyjechać do Rzeszowa…
-Spoko, przywieziemy ją to dopiero na wieczór panieński.
-To nie lepiej zrobić go w Lublinie?-sprzeciwił się Zbyszek.
-Zrobimy go tutaj, razem z parapetówką. Tak się umówiłyśmy z Magdą. W razie czego mieszkanie Miśka będzie wtedy wolne, więc możecie sobie zorganizować jakąś pizzę i pograć w karty.-zaśmiała się dziewczyna.
-Dobra, dzięki za kawę, muszę już lecieć. Niedługo trening, a muszę jeszcze przenieść rzeczy z samochodu do mieszkania.-odezwał się Pit, i podnosząc się ze stołka, skinął głową na Zibiego, by ten pokazał mu, co ma zabrać.
-Jesteś samochodem?-spytał Zibi, podając kumplowi karton z drobiazgami Beaty.
-Nie, przecież miałem wziąć twój. Wyszedłem pobiegać i jestem.-wzruszył ramionami Piotrek.
-No, OK. Kluczyki, kluczyki… gdzie ja do cholery położyłem te kluczyki?-zastanawiał się Zbyszek, kręcąc się wokół własnej osi.-A, już wiem!-podszedł do drzwi szafy w przedpokoju i wyjął kluczyki z jednej z półek.-Możemy iść-stwierdził i biorąc drugi karton ruszył na dół.
-Na razie!-pożegnał się z Alą środkowy i zszedł na dół za kumplem.
*
-Cześć, córeczko, jak ci idzie?-do pokoju Beaty wparował pan Marek.
-Hej, tato, jest gorzej niż myślałam. Muszę jak najszybciej rozesłać zaproszenia, a żeby zamówić zaproszenia muszę zarezerwować salę. Dzwoniłam do jakichś dwudziestu domów weselnych w Lublinie i okolicach, i wszystko jest zajęte. Ja nie dam rady…-jęknęła dziewczyna, opierając głowę na leżącym na biurku zeszycie z adresami potencjalnych sal weselnych.
-Ej, kochanie, nie załamuj się już na początku. Poradzisz sobie. Tym bardziej, że mogę ci trochę pomóc…
-Co masz na myśli?-zapytała dziewczyna, unosząc głowę.
-A co, gdybym powiedział ci, że znam właściciela hotelu Ambasador?
-To by mnie zainteresowało… co dalej?-dopytywała szatynka.
-Umówiłem cię na spotkanie z nim. Tak, na wszelki wypadek.
-Świetnie! Kiedy?!-ekscytowała się dziewczyna.
-Dziś po południu.-odparł Mróz.
-Szkoda, że Piotrka przy tym nie będzie. Wolałabym nie decydować sama.-westchnęła Beata, kręcąc ze zrezygnowaniem głową.
-Pytałem, możesz ją dziś wstępnie zarezerwować, a rezerwację potwierdzić dopiero, jak skonsultujesz się z Piotrkiem.
-Naprawdę?! Świetnie! Dziękuję, tato!-krzyknęła, rzucając się ojcu na szyję…
*
-Ten powinien być odpowiedni.-stwierdziła ekspedientka, podając zniecierpliwionemu Piotrkowi garnitur.
-W końcu. Czekamy już pół godziny!-jęknął Kosa.-W prążki? Chyba panią pogięło? Jak ON mógłby założyć garnitur w prążki?! Piotrek ma ponad dwa metry! W prążkach będzie wyglądał na co najmniej dwa i pół.-bulwersował się brunet.
-No, tak. Ma pan rację.-kobieta szybko się oddaliła, a jej miejsce automatycznie zajął starszy mężczyzna wyglądający na ważnego.
-Witam panów. Jestem właścicielem. Przepraszam za Monikę, jest tu w zastępstwie. Czym mogę wam służyć?
-22. września biorę ślub. Potrzebuję odpowiedniego garnituru. No i oczywiście takiego, w którym nie będę wyglądał zbyt komicznie.
-No tak, to zrozumiałe. Dla pana też?-zwrócił się do Grześka.
-Nie, nie. Ja jestem tylko szoferem, nie starszym.-zaprzeczył szybko Kosa.
-W porządku. Zapraszam do magazynu, na pewno znajdziemy coś odpowiedniego. Jaki kolor? Biały, grafitowy, czarny?
-Czarny. No w ostateczności grafitowy. I najlepiej matowy.-Pit zerknął na zegarek.-Przepraszam, ile to może potrwać?
-Narzeczona czeka? Panie Piotrze, dobór odpowiedniego stroju to podstawa. Bardzo prawdopodobne, że nie znajdziemy idealnego garnituru, zwłaszcza dla kogoś pańskiego wzrostu. Będziemy musieli zdjąć miarę i szyć.
-Rozumiem.
-Myślę, że któryś z tych dwóch modeli powinien panu przypaść do gustu.-stwierdził kilkadziesiąt minut później kierownik, zdejmując z wieszaka dwa garnitury. Jako, że były w pokrowcach, Piotrek nie mógł ocenić, czy wybór był trafny.-Zapraszam do salonu, tam jest lepsze światło.-chłopaki wciąż podążali za nim w labiryncie regałów.
-Ten mi się podoba.-ocenił Piotrek, wskazując na dwuczęściowy, czarny garnitur.-Ta czarna kamizelka będzie okropnie wyglądała.
-Czyli ten. W porządku. Aniu! Potrzebne nam będą wszystkie wymiary pana Nowakowskiego!-krzyknął w stronę siedzącej za ladą blondynki.
-Dzień dobry. Proszę podejść tam. tylko, jeśli mogę prosić, niech pan nie staje na tym podeście. I tak będzie mi ciężko zdjąć niektóre miary.
-Tak, tak.-Piotrek mechanicznie ruszył we wskazane miejsce.
-Piter?! Może być biała?-krzyknął za nim Kosa.
-Ale co?-zapytał blondyn, odwracając się.
-No, kamizelka!
-A, tak, jasne!
-A krawat, czy muszka?
-Krawat, to chyba oczywiste! Wyobrażasz sobie mnie w muszce?
-No nie…
-I masz odpowiedź.
*

-O, nasze ślicznotki się pojawiły!-zaśmiał się Igła, widząc wysiadających z Piotrkowego samochodu chłopaków.
-Nareszcie! Połowę roboty odwaliliśmy za nich!-jęknął Zbyszek.
-Czołem, panowie! Jak idzie robota?-drzwi otworzyły się i w korytarzu pojawił się Piotrek.-No… nieźle! Wszystko wyniesione?
-No, tak. Zostało nam tylko kilka pudeł na górze. A wy jak? Załatwiliście?-obok nich pojawił się Wojtek Grzyb.
-Nigdy więcej nie będę wybierał garnituru. Noł opszyn.-jęknął Pit.-dobra, to ja idę po rzeczy i biorę się do roboty!
-Najwyższa pora!-zaśmiał się Bartman…

****
Witam :) nie udał mi się ten rozdział, nawet bardzo :/ za bardzo kręci się wokół Beaty i Piotrka, za co przepraszam :)
Obiecuję poprawę :D  
Wszystkiego siatkarskiego dla moich czytelniczek w Nowym Roku :)
Pozdrawiam :)