UWAGA!!

1.To opowiadanie to wymysł mojej (CHOREJ) wyobraźni;
2.Bohaterowie (Z wyjątkiem siatkarzy) są fikcyjni;
3.Miłego czytania:)

niedziela, 30 września 2012

Prolog

Prolog

Łomotanie do drzwi pokoju Zbyszka wyrywa go z głębokiego snu.
-Misiek! Nie tłucz się, tylko właź-warczy, zdenerwowany.
Misiek niepewnie otwiera drzwi i szybko je zamyka widząc lecącą w jego stronę poduszkę.
-Zibi! Nie tak ostro! Wstawaj! Za godzinę mamy trening.
-No to czego mnie nie budzisz?!
Zrywa się z łóżka i prawie przewraca stojącego w drzwiach Miśka, tak spieszy się do łazienki.
-Teraz nie zdążę ułożyć włosów!
-Spoko, zdążysz jest dopiero ósma. Trening mamy o jedenastej.
-Misiek! Już nie żyjesz-krzyczy Zbyszek. Chłopaki  ganiają się po mieszkaniu jak małe dzieci, krzycząc i rzucając w siebie czym popadnie.

Na halę wchodzą piętnaście minut przed treningiem. W szatni nie ma tylko Pitera, który dopiero dziś ma podpisać kontrakt...

***


Podpisuje ostatnią kopię dokumentów, ściska dłoń prezesa, odbiera klucze do klubowego mieszkania i udaje na halę, gdzie reszta drużyny odbywa pierwszy trening w sezonie. Wita się z trenerem i kolegami i siada na trybunach, przyglądając im się.  Godzinę później otwiera drzwi nowego mieszkania, zastanawiając się, co właściwie robi w Jastrzębiu. Dlaczego zdecydował się podpisać ten kontrakt, skoro wiedział jakie będą tego konsekwencje? Dla klubu poświęcił swój związek. Klaudia nie zgodziła się wyjechać z nim. Zagroziła, że zerwie z nim jeśli zgodzi się dołączyć do JW. Długo zastanawiał się jak postąpić. Zdecydował się podpisać umowę. Zerwał z Pawłowską, tłumacząc sobie, że to było jedyne co mógł zrobić. Nie warto było tkwić w tym związku, skoro jego dziewczyna nie chciała być przy nim. Rogląda się po mieszkaniu. Duże, jak dla jednej osoby, częściowo umeblowane, przestronne. Z okna w kuchni ma widok na halę. Rozpakowuje się i przygotowuje do popołudniowego treningu, w którym ma w pełni uczestniczyć. Cieszy się, że wraca do pracy. Kiedy gra, nie ma czasu myśleć o brunetce, która go zraniła.

Chwilę później wchodzi na halę, by rozpocząć kolejny etap swej kariery…

***

I kolejny raz budzi się z krzykiem. Tak, te sny wciąż ją nawiedzają. Wspomnienie wypadku sprzed trzech lat nadal jest w niej żywe. Pamięta wszystkie najmniejsze  szczegóły i co noc przeżywa je na nowo. To oślepiające białe światło, a kilka sekund później całkowita ciemność. Pamięta pobudkę w szpitalu, przerażone twarze rodziców stojących przy łóżku. Ten przeraźliwy ból. Nie ból fizyczny lecz psychiczny, związany ze świadomością, że nikt z jej przyjaciół nie przeżył. Oni wszyscy, Rafał, Adrian, Zuza i Anita, zginęli na miejscu lub w drodze do szpitala. Ona przeżyła, ale czuła, że powinna zginąć razem z nimi. Nikt nie mógł przekonać jej do tego, że powinna cieszyć się życiem za całą piątkę. Nie umiała, nie mogła. Poczucie winy wzmagał fakt, że to ona prowadziła. Miesiąc spędzony w szpitalu poświęciła na rozpamiętywanie wypadku, jednak po powrocie do domu, do szkoły poświęciła cały czas na naukę. Tylko to pozwalało jej oderwać myśli. Wyniki matury nie były więc zaskoczeniem-napisała ją najlepiej z całej klasy. Znów zaczęła obarczać się winą za wypadek. Całe dnie spędzała przed telewizorem, zmieniając kanały, jednak nie zatrzymując się na żadnym na dłużej. Każdego dnia przychodziła do niej Alicja. Siedziała z nią przez cały dzień nie odzywając się nawet słowem. Ich męki zakończyło rozpoczęcie się Mistrzostw Europy Siatkarzy. Beata przypadkiem trafiła na ceremonię ich otwarcia.  Obejrzały wszystkie mecze, i razem cieszyły się złotym medalem Polaków. Coraz bardziej interesowało ją wszystko co związane z siatkówką. Nie pojechała jednak na żaden mecz. Oznaczałoby to wielogodzinną podróż, której panicznie się bała. Rozpoczęła studia na wydziale filologii angielskiej. Nie potrafiła jednak żyć w tym mieście, każde miejsce w nim na nowo budziło wspomnienia. Postanowiła się przeprowadzić. Wybrała Jastrzębie-Zdrój. Jej rodzice byli temu przeciwni, jednak biorąc pod uwagę jej szczęście, w końcu przestali się opierać...

***

Ala z trudem podnosi się z łóżka. Nie ma to jak zabalować we wtorek-Następnym razem będziemy pić w piątek-obiecuje sobie.
Bierze prysznic. Kwadrans spędzony w łazience pomaga jej choć trochę się rozbudzić. Bierze ulubione rurki i zielony top. Ubiera się, chwyta torbę i pędzi do samochodu. Jedzie na uczelnię. Musi się spieszyć, bo w wakacje kancelaria otwarta jest tylko do jedenastej.  Zabiera swoje dokumenty i wraca do domu. Wbiega na górę do swojego pokoju i zagląda do szafy. Wyjmuje z niej pierwszą walizkę i pakuje kolejne rzeczy. Jutro rano wyjeżdża do Jastrzębia. Ma zamieszkać razem z Beatą w jej mieszkaniu. Postanawia, że wyrzuci część rzeczy, których nie nosi, by nie zajmowały nieporzebnie miejsca, lecz nawet mimo tego, gdy wszystkie walizki są już pełne, ubrania wciąż leżą na jej łóżku, czekając, aż je spakuje. Biegnie na strych, by tam poszukać jakichś pudeł. Wraca kwadrans później niosąc w rękach kilka kartonów. Po zapełnieniu trzech z nich ubraniami przechodzi do przeglądania pozostałych rzeczy. Zabiera z półek ulubione płyty, oprawione w ramki zdjęcia, a także ksiażki, do których, mimo, że czytała je setki razy, uwielbia powracać. W końcu około godziny dwudziestej pierwszej zadowolona rzuca się na łóżko, wyczerpana przygotowaniami do przeprowadzki. Jej pokój jest w prawie siedemdziesięciu  procentach zastawiony bagażami. Zasypia kilka minut później…

Drugi raz przenoszę to opowiadanie. Mam nadzieję, że już ostatni:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz