UWAGA!!

1.To opowiadanie to wymysł mojej (CHOREJ) wyobraźni;
2.Bohaterowie (Z wyjątkiem siatkarzy) są fikcyjni;
3.Miłego czytania:)

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział XII



Beata siedziała na szpitalnym łóżku, rozmyślając o Piotrku. Była mu wdzięczna za to, że nie przedłużał rozmowy, gdy powiedziała mu, że jest chora. Kłamała, ale miała dobre intencje. Nie mogła powiedzieć mu prawdy. Gdyby to zrobiła, mógłby zrezyngować ze swojego życia, by zająć się nią i jej dzieckiem. Nie mogła mu na to pozwolić.  Uważała, że on potrzebuje kogoś, kto będzie go wspierał, a nie kogoś, kto będzie dla niego ciężarem, ograniczeniem.  Dlatego uznała, że pojedzie z dziewczynami na Memoriał, ale nic mu nie powie, a zaraz po powrocie zmieni uczelnię i wyjedzie. Miała nadzieję, że jakoś sobie poradzi. Będzie musiała pogodzić wychowanie dziecka, studia, pracę...  Nie może w końcu cały czas żyć na utrzymaniu rodziców. Dlatego liczyła na pomoc ze strony przyjaciółek. Tylko na nie mogła liczyć. Nie mogła przecież poprosić Piotrka. Musiała utrzymać to przed nim w tajemnicy i liczyła na to, że dziewczyny się nie wygadają. Jej rozmyślania przerwało pojawienie się doktora Polańskiego. Zajrzał w jej kartę.
-Pani Beato, widzę, że możemy panią wypuścić. Jednak musi pani na siebie uważać-powiedział uśmiechając się do niej-nie chcemy przecież, żeby dziecku coś się stało, prawda?
-Oczywiście... Panie doktorze... Czy jest taka możliwość, że zarzyję jakieś środki nasenne, nie szkodząc mojemu maleństwu?
-Chyba pani żartuje. Może gdyby nie ten wczorajszy upadek, mógłbym pani coś przepisać, ale w tym przypadku, to jest kategorycznie zabronione. Czy to wszystko?-kiwnęła głową. Odpowiedź lekarza nie była dla niej zbyt przyjemna. Oznaczało to, że będzie musiała spędzić w samochodzie kilka godzin, nie przyjmując żadnych środków nasennych, czy uspokajających? Chciała nawet zrezygnować z wyjazdu jednak wiedziała, że dziewczyny jej na to nie pozwolą.  
Pół godziny później w drzwiach jej sali pojawił się Gawryszewski.
-Hej, co ty tu robisz?-zapytała zaskoczona brunetka.
-Dziewczyny uznały, że jeśli to ja zaproponuję Ci wyjazd, to szybciej się zgodzisz. One są na dole-dodał wskazując  ręką okno wychodzące na parking.
-Wiesz co? I tak zamierzałam pojechać. Może to będą nasze ostatnie wspólne wakacje?-zastanawiała się głośno.
-Jak to, ostatnie?-zapytał zdziwiony Bartek.
-Wyjeżdżam. Zaraz po wakacjach-odparła, jakby to było oczywiste.
-A co z Pitem? Co z waszym dzieckiem? Co z wami?
-A co ma być? Nic mu nie powiem, dziecko wychowam sama, a NAS nigdy nie było-odparła akcentując słowo NAS-Obiecaj, że nic mu nie powiesz. Proszę-prawie go błagała, jednak on nie reagował na jej prośby.
-Przepraszam, ale nie mogę. Zrozum, to jest mój przyjaciel...
-Proszę, potraktuj mnie jak przyjaciółkę... Proszę... Nie mów mu...
-Jeśli przyjdzie do mnie, żeby zapytać, czy nie wiem, co u Ciebie, nie zamierzam tego ukrywać. Przykro mi.
-A skąd on niby miałby wiedzieć, że ma przyjść do Ciebie?-zapytała, jednak już wtedy znała odpowiedź. Domyśliła się, że dziewczyny zaproponowały mu wyjazd razem z nimi. Nie myliła się. Dokładnie to od niego usłyszała. Uśmiechnęła się do niego promiennie.
-Hej, skąd u Ciebie ta nagła zmiana nastroju? Przed chwilą byłaś gotowa mnie zabić...
-Po prostu nie potrafię się gniewać na przystojniaków-odparła wychodząc za nim na korytarz.

Skierowali się prosto na parking. 
-Zgodziła się!-krzyknął w kierunku stojących przy samochodzie dziewczyn.
-Ja nie dam rady-jęknęła Mróz. W odpowiedzi chłopak objął ją ramieniem, a ona wtuliła się w niego. Pierwszy raz od czasu wypadku czuła się bezpiecznie myśląc o podróży samochodem. Bartek jakby czytał w jej myślach, oddał kluczyki Ali, a sam usiadł razem z Beatą na tylnym siedzeniu. Gdy tylko wyjechali z parkingu Gawryszewski zadzwonił do prezesa Grodeckiego, by prosić o urlop, by mógł uporządkować sprawy osobiste. Grodecki bardzo cenił chłopaka, więc bez problemu zgodził się dać mu nie tydzień, a dwa tygodnie wolnego. Po godzinie na zakorkowanych ulicach Jastrzębia udało im się w końcu wyjechać z miasta. Beata zasnęła wtulona w ramiona Bartka, a on, bardzo ostrożnie presunął ja tak, by jej głowa spoczywała na jego kolanach. Gdy na nią patrzył nie mógł uwierzyć, że ledwie wczoraj niósł ją nieprzytomną, bladą na szpitalną salę. Teraz wyglądała znacznie lepiej. Jej twarz nabrała rumieńców, i wyrażała błogi spokój. Tymczasem z przodu trwała zagorzała kłotnia między Madą, a Alką.
-Powinnaś była tam skręcić!-darła się Zamłyńska.
-Wiem co robię!-Tam była droga do skrętu!-Daj mi prowadzić!-Maj z każdą chwilą podnosiła głos.
-DZIEWCZYNY!-ryknął Gawryszewski. Obie spojrzały na niego-PATRZ NA DROGĘ!-krzyknął na Alę- Tędy też dojedziemy. A teraz mówcie trochę ciszej, OK?-obie pokiwały głowami. Uśmiechnął się odgarniając włosy z twarzy śpiącej na jego kolanach szatynki. Na szczęście, wrzaski dziewczyn jej nie obudziły. Jeszcze bardziej cieszył go fakt, że jego krzyki nie wyrwały jej ze snu. 
 
Gdy kilka godzin później Maj zatrzymała samochód na parkingu przed hotelem, padał deszcz. Widoczność była ograniczona do minimum. Beata w dalszym ciągu spała. Nie mieli serca jej budzić. Bartek wziął ją więc na ręce i pognał z nią w kierunku drzwi. Mimo, że dzieliło go od nich tylko kilka metrów, to gdy wszedł do środka oboje byli cali przemoczeni. Dziewczyny ruszyły w kierunku recepcji by odebrać klucze. Gdy wróciły, nie miały wesołych min. Okazało się, że ktoś zarezerwował dla nich dwa dwuosobowe pokoje zamiast jednoosobowego i trzyosobowego. Oznaczało to, że któraś z dziewczyn będzie musiała dzielić pokój z Bartkiem.-
No to mamy problem-zauważyl Bartek.
-No co ty nie powiesz?-zapytała Alka ironicznie.
-Dobra choćmy, bo muszę ją gdzieś położyć-odparł brunet. Poszli więc do pierwszego z zarezerwowanych pokoi. Czekała tam na nich kolejna niespodzianka.
-Podwójne łóżko? Nie no chyba ktoś sobie żarty robi!-wykrzyknęła Ala już w progu. Środkowy w tym czasie położył Beatę, na tym feralnym podwójnym łóżku. Chwilę później Magda poszła do drugiego pokoju, który okazał się być taki sam jak ten pierwszy. Wróciła śmiejąc się jak szalona. Nie mogła wykrztusić słowa. Gdy w końcu pomiędzy wybuchami śmiechu udało jej się poinformować resztę, o tym, jak wygląda sprawa, Beata się obudziła i uniosła się trochę na łokciach.
-Ooo... Już dojechaliśmy?-zapytała zdziwiona.
-Śpiąca królewna się obudziła?-zapytała Magda, znów zanosząc się śmiechem. Nie mogła się opanować.
-Tak, jakieś półtorej godziny temu-odparł jej Gawryszewski-A teraz zastanawiamy się jak podzielić pokoje, bo dostaliśmy dwie dwójki.
-W obu podwójne łóżka-dodała Alka.
-Fajnie...-zaczęła Beata-Zaraz, CO?
-No właśnie-powiedziała Ala ponuro.
-Ej, co za problem. Beata weźmie wspólny z Bartkiem. I tak jest w ciąży. Drugi raz nie zajdzie-zaśmiała się Magda. Oboje od razu się zgodzili. Nie przeszkadzało im to. Na pewno, na dłuższą metę byłoby to uciążliwe, ale chodzi o jeden tydzień, więc na pewno wytrzymają.
-Bartuuś...-zaczęła Mada przesłodzonym głosem.
-Tak, wiem, już idę-odparł i wyszedł z pokoju i ruszył do samochodu. Kwadrans później wrócił obładowany bagażami. Zostawił torby Zamłyńskiej i Maj przy drzwiach, a resztę zaniósł do siebie. Chwilę później wrócił z szerokim usmiechem na twarzy. Magda była akurat pod prysznicem, by odświeżyć się po podróży. Nie wiedziała, że chłopak jest w pokoju. Wyszła więc z łazienki w samym ręczniku, który zaczął się z niej zsuwać, gdy stanęła jak wryta na jego widok. Na szczęście w porę go złapała, także nie opadł całkowicie odsłaniając jej nagie ciało. Jednak już sam fakt, że stoi prawie nago przed prawie obcym facetem sprawił, że spłonęła rumieńcem i czmychnęła z powrotem do łazienki. Bartek, również lekko zawstydzony całą sytuacją poszedł do swojego pokoju. Jego współlokatorka ruszyła za nim. Wzięła przykład z przyjaciółki i również wskoczyła pod prysznic. Pamiętała jednak, że dzieli pokój z chłopakiem, więc przed wyjściem dokładnie sprawdziła, czy jej ubranie jest kompletne, a w łazience nie zostały żadne osobiste rzeczy.
-Bartuuś...-mruknęła siadając obok leżącego na łóżku bruneta.
-Hmm...? Mam się przesunąć?-zaczął robić jej miejsce obok siebie.
-Nie, ale wiesz co? Mam ochotę na spacer po plaży.
-Teraz? Przecież pada!
-Taki duży chłopczyk, a boi się deszczu-zadrwiła.
-Ja się po prostu boję o Ciebie. Miałaś wypoczywać.
-A co mi się może stać? Przecież jest lipiec, zaraz przestanie padać, a nawet teraz jest ciepło.
-No dobra, chodźmy. Przecież z Tobą nie wygram-mruknął Gawryła.
-Mądra decyzja. 

Spacerowali po plaży rozmawiając o swoim życiu. Poznawali się wzajemnie, zbliżali się do siebie. Beata jednak ominęła kwestię wypadku. Nie chciała psuć tej chwili. Tak dobrze czuła się w jego obecności. Czuła, że znalazła w nim przyjaciela. Wiedziała, że jest zbyt wcześnie, by to osądzać, jednak, wiedziała, że nie może zmarnować tej szansy. Zawsze chciała poznać kogoś, kto rozumiałby ją tak, jak on. Oczywiście, miała Alkę, ale jednak przyjaciel, a przyjaciółka to wielka różnica. Złapała go za rękę ciągnąc go za sobą, w stronę morza. Żadne z nich nie wiedziało, że ktoś ich obserwuje. Stoi w oknie hotelu i śledzi każdy ich ruch...

-Jak tu pięknie...-westchnęła Beata, zachwycając się zachodem słońca-tak romantycznie... Chociaż trochę zimno-Bartek od razu zdjął swoją bluzę i narzucił je na ramiona brunetki. Uśmiechnęła się do niego z odpowiedzi i przytuliła się do niego. Wywołało to pomruk irytacji ze strony obserwatora. Gawryszewski, czując na sobie czyjś wzrok odwrócił głowę w kierunku hotelu, jednak promienie zachodzącego słońca uniemożliwiły mu dostrzeżenie postaci za oknem. Uznał, ze tylko mu się wydawało i wrócił do oglądania zachodu słońca. Ręką gładził włosy wtulonej w niego dziewczyny. Był szczęśliwy. Wiedział, że ma w niej przyjaciółkę i wiedział, że gdyby go potrzebowała, byłby gotów zrobić dla niej wszystko. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie może liczyć na nic więcej. Obiecał sobie, że się w niej nie zakocha, a jeśli jednak mu się to nie uda, nie pokaże jej tego. Nie wyzna jej swojego uczucia. Jednak to, co miał, było dla niego warte znacznie więcej niż to, co oferowała mu była narzeczona. W pewnym sensie był jej nawet wdzięczny. W końcu, gdyby nie ona, mógłby nigdy nie spotkać Beaty, nigdy nie miałby szansy jej poznać, zaprzyjaźnić się z nią. Wiele to dla niego znaczyło. Stali tak, przytuleni do siebie, wpatrzeni w słońce, a stojący przy oknie hotelowego pokoju człowiek, aż kipiał ze złości.... 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz