UWAGA!!

1.To opowiadanie to wymysł mojej (CHOREJ) wyobraźni;
2.Bohaterowie (Z wyjątkiem siatkarzy) są fikcyjni;
3.Miłego czytania:)

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział XVIII


Alicja i Magda biegają po mieszkaniu brunetki, pakując niezbędne podczas pobytu w Londynie. Walizka Zamłyńskiej stoi przygotowana w przedpokoju-Beata! Nie widziałaś mojej prostownicy?-pyta szatynkę Alicja.
-Nie, nie widziałam, weź sobie moją. Nigdzie się nie wybieram w najbliższym czasie, więc nie będzie mi potrzebna…-odpowiada Mróz, odrywając się od czytanej książki.
-Dzięki, kochana. Jesteś wielka-uśmiecha się Maj, wychodząc z sypialni przyjaciółki.
-Ej! Tylko nie zepsuj!-zastrzega jeszcze Beata, śmiejąc się z brunetki. Wstaje z łóżka i wychodzi z pokoju-Tornado tu przeszło?!-krzyczy, widząc bałagan jaki zrobiłły jej koleżanki.
-Co się przejmujesz, ogarniemy to-odpiera Magda, wyciągając z szafy kolejne rzeczy.
-Zaraz macie lot do Londynu, a ja tu zostaje! Nie zamierzam po was sprzątać!-denerwuje się szatynka.
-Zaczęło się-jęczy Alka-ma wachania nastrojów-szepcze blondynce na ucho. Chichoczą. Beata wściekła wraca do siebie. Dziewczyny pakują resztę rzeczy i sprzątają bajzel, który zrobiły. 


Godzinę później żegnają się z przyjaciółką i ruszają w kierunku Warszawy-Londyn, nadchodzimy-grozi Alka.
-Chłopaki! Strzerzcie się-dodaje Magda. Obie wybuchają śmiechem. Jakiś czas później lecą do stolicy Anglii.  

***  

-Chłopaki, zaraz rzygnę-jęczy Bartek Kurek, zwijając się na lotniskowym krzesełku. Siatkarze czekali na lot do Londynu, gdzie odbędą się Igrzyska Olimpijskie.
-Kuraś, nie jęcz-burczy Kuba, odsuwając się od kumpla.
-Ale ja… ja nie lece-decyduje przyjmujący, ruszając w kierunku wyjścia z lotniska.
-Młody, nieświruj. Nie pierwszy raz gdzieś lecisz-odzywa się Igła, zagradzając mu drogę-masz być z nami w Londynie! Zobaczysz, będzie fajnie-zagaduje wyższego kolegę libero, prowadząc go w kierunku samolotu. Kurek dopiero siedząc w samolocie, orientuje się, gdzia się znajduje. Stewardessa prosi o zapięcie pasów i samolot odrywa się od ziemi.

Bartosz, przerażony, ściska rękę siedzącego obok Pitera. Blondyn syczy, próbując wyrwać się z uścisku kumpla. 
-Co się dzieje?! Czemu samolotem tak trzęsie?!-panikuje Kuraś, coraz mocniej ściskając rękę siedzącego obok Piotrka.
-Cholera, Bartek! Kości mi połamiesz!-wrzeszczy wkurzony Nowakowski. Przerażony niespodziewanym wybuchem kumpla Bartosz szybko puszcza nadgarstek kumpla i chwyta ramię trzymającego kamerę w dłoni Igły.
-Jak mi zepsujesz sprzęt, to Cię tu zostawię-szantażuje kolegę libero. Kurek automatycznie puszcza jego rękę i kuli się na siedzeniu.
-Niech mnie ktoś przytuli-jęczy. Na szczęście dla niego stewardessa ogłasza, że samolot wyląduje w Londynie za kilka minut-ziemiaaa…-szepcze rozmarzony przyjmujący. 
Chłopaki powoli opuszczają pokład samolotu… no, nie wszyscy. Kuraś biegnie w kierunku wyjścia, jakby ktoś go gonił. Wybiega na chodnik i rzuca się na kolana, całując rozgrzany beton-Kurek, idziemy-krzyczy Andrea po angielsku, ciągnąc za sobą Bartosza. Wywołuje to śmiech obserwujących ich blondynki i brunetki, stojących niedaleko za filarem. Czekają, aż grupa siatkarzy wsiądzie do autokaru. Gdy wreszcie reprezentacji Polski odjechali, dziewczyny zdecydowały się opuścić halę przylotów.
-Uff… udało się-wzdycha Magda.
-Myślisz? Mi się wydaje, że Igła nas nagrał… ale tak to już jest, że jak się chce komuś zrobić niespodziankę, to lepiej wybrać inny lot...-odpiera Alka, pakując swoje rzeczy do taksówki.
-Serio? Kurde, miałam nadzieję, że jednak się nie dowiedzą, ale może papla się nie wygada?
-Wierzysz w cuda-mruczy Alicja, podając kierowcy adres hotelu, w którym mają się zatrzymać. Chwilę później kierowca włącza się do ruchu.
-Ej, Ala, on jedzie pod prąd!-zauważa Zamłyńska pięć minut później.
-Typowa blondynka…-wzdycha Maj.
-Ej!-bulwersuje się młodsza.
-Geniuszu! Jesteśmy w Londynie! Tu się jeździ lewą stroną!
-Aaaa…-mruczy Magda. W odpowiedzi Maj uderza się otwartą dłonią w czoło… 

***  

W autokarze przemiarzającym londyńskie ulice, siatkarze wymyślają coraz to nowe hasła motywujące ich do walki. Spotyka się to z dezaprobatą jednego z nich, siedzącego samotniez przodu, zajętego wpatrywaniem się wciąż w tę samą stronę trzymanej w dłoniach książki-Piter! Chodź do nas!-krzyczy do niego Kuraś. Piotrek nie reaguje, zakłada tylko słuchawki od IPoda, podgłaszając maksymalnie, by nie musieć słuchać kumpli. Wkurza go, że tak beztrosko podchodza do turnieju, który przed nimi. Nie chce się przyznać, ale strasznie boi się olimpiady. Jest to jego pierwszy turniej tak wysokiej rangi. Dodatkowo ciąży na nich presja ze strony polskich mediów i kibiców. Boi się również konfrontacji z Beatą po powrocie z Igrzysk. Kocha ją, jednak nie może wymaać z pamięci widoku jej w ramionach Gawryszewskiego. Nie potrafi jej uwierzyć, że między nią, a Bartkiem nic nie ma.
-A tutaj mamy Piotrka. Cześć, Piter, co tam czytasz?-obok Nowakowskiego pojawia się Igła, wraz z nieodłączną kamerą.
-Spadaj Krzysiu, nie jestem w nastroju-jęczy blondyn, zasłaniając ręką obiektyw.
-Ej, Pit, co cię ugryzło?-pyta libero, wyłączając kamerę. Siada obok środkowego.
-Nic! Co miałoby się stać?-udaje, że nie wie o co chodzi kumplowi.
-Nie rób ze mnie idioty. Młody, czemu ty jesteś taki uparty?
-Chyba nie bardzo wiem, o co Ci…
-Wiesz, o co mi chodzi. Doskonale wiesz. Dlaczego wam to robisz? Wymyśliłeś coś, czego nie ma i nie potrafisz zrozumieć, jak to naprawdę wygląda. Człowieku! Przejżyj na oczy! Ta dziewczyna Cię kocha, a ty traktujesz ją jak zwykłą szmatę!
-Ale ona jest…-broni się Piter.
-W ciąży! Tak, z Tobą!
-Skąd ty to możesz wiedzieć?
-Znam Gawryłę nie od dziś i wiem, że nie byłby zdolny do czegoś takiego! Mógłby zrobić wiele głupot, ale tego nie!
-Igła, ja…
-Jesteś kretynem, wiem-wcina się Ignaczak i wraca na swoje miejsce. Piter z powrotem zakłada słuchawki i zamyka oczy, opierając głowę o szybę… 
 
***  

Szatynka krąży po mieszkaniu, rozmawiając przez telefon z przebywającymi w Londynie przyjaciółkami-Jak to, Igła was nagrał?? Nie wiedziałyście, że lecicie razemz naszą reprezentacją? Wariatki! A jak wam się Londyn podoba?
-…
-Magda, jesteś genialna!-śmieje się z blondynki, słysząc o historii z taksówki. Rozmowę przerywa dzwonek do drzwi. Beata otwiera i gestem zaprasza stojącego za nimi Bartka, nie przerywając rozmowy-Co? A, tak! Bartek przyszedł.
-…
-No wiesz? Jak możesz tak myśleć? OK, papa!-rozłącza się.
-Mamy być grzeczni. Nakaz Alki-tłumaczy brunetowi, witając się z nim.
-Jak się czujesz?-pyta środkowy.
-Ja nie jestem chora, tylko w ciąży!-denerwuje się dziewczyna-Przeliterować?! W c-i-ą...
-Ej, nie denerwuj się! Nie to miałem na myśli?
-A co?
-Boję się o Ciebie. Zostałaś sama, dziewczyny są w Londynie, więc…
-Wiem, że się martwisz, ale mi naprawdę nic nie jest. Nieważne… napijesz się czegoś?
-Nie, dziękuję. Beata… musimy porozmawiać…-stwierdza poważnie Bartek.
-Stało się coś?-pyta, przerażona.
-Nie, coś ty, po prostu… wyjażdżam. Jak tylko chłopaki wrócą z Olimpiady, przenoszę się do Gdańska.
-Co? Jak to?
-Zmieniam klub. Od października będę grał w LOTOSIE.
-Ale… Bartek… dlaczego? To przeze mnie, prawda?
-Nie, no co ty? Skąd ten pomysł?-szatynka wzrusza ramionami-To nie Twoja wina… zwyczajnie mam już dość grzania ławy. Wtedy w Gdańsku… kiedy znikałem, miałem spotkania z zarządem LOTOSU. Przedwczoraj podpisałem kontrakt.
-Bartek, ale… to na pewno nie przeze mnie?-dopytuje Mróz, siadając obok niego.
-TO. NIE. JEST. TWOJA. WINA.-mówi, akcentując każde słowo. Patrzy jej głęboko w oczy, obejmując ją ramieniem-posłuchaj… nie potrafię mieszkać w tym mieście… w dalszym ciągu kocham Kaśkę, a wszystko tu mi o niej przypomina. Wierz mi, tu nie chodzi o to, że kocham Ciebie-wypowiadając ostatnie zdanie odwraca się plecami do niej, podchodząc do okna.
-Bartek, o czym ty…?
-Kocham Cię. KOCHAM!-krzyczy, odwracając się w jej stronę. W jego oczach lśnią łzy. Mróz wstaje i niepewnie rusza w kierunku bruneta. Przytula się do niego, niepozwalając mu się od niej odsunąć.
-Bartuś, przepraszam-szepcze. Po jej policzkach spływają łzy-przepraszam…
-Ty mnie? Za co?-pyta zaskoczony Gawryszewski.
-Przepraszam… przepraszam, że nie potrafię Cię pokochać. Przepraszam, że tak bardzo kocham tego kretyna, że nie potrafię pokochać Ciebie… 
Beatko, przecież ja niczego od Ciebie nie oczekuję. Nie chcę, byś cierpiała, udając, że coś do mnie czujesz. Wiem, że pozwalając Ci być z nim sprawię, że będziesz szczęśliwa
 -Skąd wiesz?
-On w końcu zrozumie. Zrozumie, że jesteś najcenniejszym skarbem. I ty, i ten maluszek, którego urodzisz. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo chciałbym być jego ojcem. Czy… czy mogę…?
-Czy możesz, co?-pyta, jednak już zaczynając wypowiedź wie, co brunet ma na myśli. Pochyla się nad nią powoli, jakby sprawdzając jej reakcję. Zaskoczona szatynka nie robi nic, co by go powstrzymało przed kolejnym ruchem. Delikatnie muska wargami jej usta. Z jej twarzy wciąż nie da się odczytać żadnych emocji, więc siatkarz po raz kolejny ją całuje. Tym razem ich pocałunek jest bardziej namiętny.
-Przepraszam, nie powinienem był…-szepcze, odrywając się od niej chwilę później. Powoli rusza w kierunku drzwi wejściowych. Beata łapie go za rękę.
-Bartek, zostań-prosi.
-A co, jeśli stanie się coś, czego oboje będziemy żałować? Co wtedy?-sprzeciwia się środkowy.
-Proszę, zostań. Nie chcę być tu sama. Zostań ze mną, niech wszystko będzie jak dawniej.
-Ale ja nie chcę, by było jak dawniej. I już nigdy tak nie będzie… 
Wiem, Bartuś. Postaraj się, a może kiedyś coś z tego wyjdzie.
-Dziękuję, że dajesz mi chociaż nadzieję-szepcze Gawryszewski, uśmiechając się nikle. Obejmuje ją ramieniem i prowadzi do salonu 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz