UWAGA!!

1.To opowiadanie to wymysł mojej (CHOREJ) wyobraźni;
2.Bohaterowie (Z wyjątkiem siatkarzy) są fikcyjni;
3.Miłego czytania:)

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział XIV



Trzy dni później...

-Alaa!!! Wyłaź już z tej łazienki!-krzyczała Magda dobijając się do drzwi-spóźnimy się na mecz!
-Już idę!-przerwało jej pukanie do drzwi.
-No widzisz, nawet Beata już gotowa!
-Oj, już idę-mruknęła, wychodząc z łazienki. Wyszli z hotelu kierując się na parking. Wsiedli do samochodu i ruszyli przez zakorkowane miasto. Dotarcie na miejsce zajęło im aż pół godziny.
-Mówiłam, żebyś szybciej wyszła z tej łazienki! Teraz się spóźnimy-marudziła Magda.
-Mada, nie panikuj. Zdążymy!-odezwała się Beata. Właśnie ww tej chwili Bartek zatrzymał samochód.
-Dalej musimy iść na piechotę, bo raczej nie znajdziemy tam miejsca. Dziewczyny zgodziły się i wysiadły z samochodu. Ruszyli szybkim krokiem w kierunku hali.
-Hej, nie pędźcie tak, bo mi się fryzura zepsuje-marudziła Alka.
-Po co tyle siedziałaś w tej łazience?-narzekała Zamłyńska.  
Gdy w końcu po dziesięciu minutach doszli pod halę, Maj nareszcie przestała jęczeć. Weszli do środka, i ruszyli na swoje miejsca. Mieli szczęście. Miejsca zarezerwowane przez nich były tuż za ławką rezerwowych reprezentacji Polski. Po chwili na parkiet wbiegła drużyna Kanadyjczyków. Zaraz za nimi weszli reprezentanci Polski, co widownia skomentowała głośnym okrzykiem radości.
-Powitajmy naszych siatkarzy-krzyczał spiker-Marcin Możdżonek, Krzysiek Ignaczak, Piotr Nowakowski, Michał Winiarski, Bartosz Kurek, Grzegoz Kosok, Paweł Zagumny, Łukasz Żygadło, Michał Ruciak, Jakub Jarosz, Michał Kubiak, Zbigniew Bartman-tłum zaczął skandować nazwisko każdego wybiegającego siatkarza. Mecz od początku układał się korzystnie dla Polaków. Na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:3. Przewagę tą zapewniły atomowe ataki Nowakowskiego i świetna zagrywka Bartmana. Pierwszy set zakończył się prowadzeniem Polaków 25:15. Druga partia zakończyła się zwycięstwem Polaków 25:18, a trzecią partię zakończył Piotrek przy stanie 25:22. Dziewczyny z piskiem ruszyły w kierunku band reklamowych. Chciały od razu zbiec na parkiet by pogratulowac chłopakom, jednak zatrzymał je ochroniarz. Musiały więc czekać na pojawienie się Bartka, lub zwrócić uwagę któregoś z siatkarzy na boisku. Ten pierwszy nadszedł szybciej. Ochroniarz nie stawiał już dłuższego oporu i bez słowa wpuścił ich na parkiet. Dziewczyny pobiegły w kierunku Zibiego, Pitera i Miśka stojących z dala od reszty i śmiejących się z czegoś, a Bartek poszedł do reszty, by się przywitać.
-Ej, to Gawryła?-zapytał Zibi wskazując na wysokiego bruneta stojacego przy bandach.
-...
-Ty! A coś ty na niego taki cięty? Boisz się, że Cię ze składu wygryzie?-zaśmiał się Misiek.
-Romeo, Twoja Julia tu biegnie-zaśmiał się Piter z Miśka.
-Zibi, Twoja też-jednocześnie odwrócili się w ich kierunku. Piotrek niechętnie podszedł do Beaty i przywitał się z nią. Dziewczyny w tym czasie śmiejąc się podeszły do chłopaków. Zbyszek, patrząc na Alkę stanął jak wryty. „Ta ciąża dodaje jej urody” pomyślał. Skarcił się w duchu. „Idioto! Przecież ty nawet nie wiesz, czy to jest prawda”. Uśmiechnął się więc do brunetki i przywitał się z nią całusem w policzek.
-Zibi, wiesz co Ci powiem? Pewnie nie, to Cię uświadomię... Kiepsko dziś wypadłeś...-zaśmiała się Alka.
-Ta zniewaga krwi wymaga-odparł Bartman biegnąc za Alicją, która w porę zorientowała się, że „lekko” nadepnęła mu na odcisk. Biegali tak wokół boiska nie zwracając uwagi na kibiców tłoczących się przy bandach, ani na reporterów, którzy wykorzystali okazję. Błyski fleszy były oślepiające, jednak oni zdawali się nie zauważać tych spojrzeń wyrażających głębokie zdziwienie. W końcu Bartman dogonił Alkę złapał ją i przerzucił ją sobie przez ramię.
-Teraz jesteś moja-zaśmiał się.
-ZIBI, NIEEEE! MAGDA RATUJ!!! POMOOOOCY-darła się okładając pięściami plecy bruneta. Poprawił ją na swoim ramieniu i wyszedł z hali. Ludzie wokół patrzyli na niego jak na idiotę. W końcu nie codzień oglądają siatkarza w stroju meczowym niosącego na ramieniu tak rozwrzeszczaną dziewczynę. Chwilę później pod jego nogami nie było już asfaltu, tylko piasek. Ala tez to zauważyła.
-ZIBI!!! NAWET NIE PRÓBUJ!!!
-Ja nie będę próbował. Ja po prostu to zrobię!-zaśmiał się. Przełożył ją sobie tak, że teraz mógł ją nieść na rękach, wziął rozbieg i wrzucił ją w zimne wody Bałtyku. Maj idealnie wykorzystała okazję. Zaczęła machać nogami i rękami udając, że tonie.
-Zibi... id...ioto! Ja... nie... umiem... pły...wać-wychrypiała. Bartman nie czekał. Od razu rzucił się na ratunek. Gdy podpływał do miejsca gdzie powinna być brunetka woda była spokojna. Przestraszył się i zaczął wypatrywać jej ciała w wodzie. Alka wykorzystała ten moment i wskoczyła mu na plecy. Zaskoczony brunet nie zdążył zareagować i oboje zanurzyli się w wodzie. Maj szybko odpłynęła stamtąd, zostawiając zdezorientowanego Zibiego samego na morzu. Usiadła zmęczona na plaży i czekała na jego powrót. Kwadrans później zmęczony usiadł obok niej.
-Wiesz jak mnie wystraszyłaś?! Bałem się, że coś się wam stanie!-wykrzyknął.
-NAM? Jakim nam? Bartman, dobrze ty się czujesz?!-zapytała zirytowana.
-No Tobie i dziecku.
-Dziecku? Jakiemu dziecku? Coś Ci się chyba przyśniło!
-No bo Bartek, jak był u nas w Spale to mówił, że aptekarka mu mówiła, że kupowałaś testy ciążowe. Dlatego pytam.
-Faceci i to ich myślenie-jęknęła kręcąc głową-Te testy nie były dla mnie, a ty masz jakieś głupie pomysły. Przecież się zabezpieczyliśmy.
-No tak, ale...
-Nie ma żadnego ale. Te testy nie były dla mnie, OK?
-To dla kogo jak nie dla Ciebie?
-Nie odpuścisz?-pokręcił głową.
-No dobrze. Powiem Ci. Beata i Piter wpadli.
-O, cholera... Już się przyzwyczaiłem do myśli, że zostanę ojcem.
-Że co proszę?! Zbyszek! Ty w ogóle myślisz? Ja się nie nadaję na matkę...-rzuciła-a ty na ojca-dodała w myślach-Zaraz... Ty chcesz mieć dziecko?! Ze mną?! -Długo nad tym myślałem i...
-Zibi! Tylko mi nie mów, że mnie kochasz!
-A jeśli tak, to co? Znienawidzisz mnie?
-Nie mogłabym... Bo ja sama nie wiem, co do Ciebie czuję... O czym ja myślę! Jesteśmy tylko znajomymi! Znamy się od kilku dni!
-Wiem! Dlatego nie chcę się deklarować... Jedno jest pewne... Nie jesteś mi obojętna.
-Zibi! Skończmy ten temat. Co ty na to?
-OK. Mam jeszcze jedno pytanie... Piter wie?
-Piter? O czym?
-No o dziecku!
-Aaa... Nie, Beata nie chce mu nic mówić. I jesli on dowie się tego od Ciebie, to normalnie Cię wykastruję!
-Zaryzykuję! To jest mój przyjaciel i nie zamierzam tego przed nim ukrywać! Przykro mi, ale albo Beata mu o tym powie, albo ja. Nieważne. I tak się dowie. Nie pozwolę, by żył w nieświadomości. Możesz jej to powiedzieć-Alka wyjęła telefon. Z torebki leżącej obok niej.
-Masz szczęście, że zdąrzyłam ją rzucić na piasek nim wrzuciłeś mnie do tej wody-zagroziła mu i odeszła, wykręcając numer do przyjaciółki-Beata... Słuchaj, przepraszam, ale musisz powiedzieć Piterowi...
-…
-Zibi wie!
-…
-Nie, nie wygadałam mu się. Bartek mu powiedział, że kupowałam testy!
-… -Nie, jeszcze zanim go poznałyśmy!
-… -Powiedz mu, bo inaczej Zbyszek to zrobi, a wtedy może być nieprzyjemnie...
-…
-Dobra, opowiesz mi wieczorem. Pa.-rozłączyła się-ona mu powie-rzuciła do Zbyszka.  

***

Męczyło go udawanie, że nie wie o niej i Bartku, ale czekał, aż ona mu to powie. „Skoro chce być z Gawryłą, spoko, ale niech sama się do tego przyzna” myślał cały czas. Beata zakończyła rozmowę z Alą i podeszła do niego. Zdobył się na wymuszony uśmiech.
-Piotrek...-była widocznie zdenerwowana-Musimy pogadać.
-Mów.
-Bo ja... Ja jestem w ciąży.
-I co? Mam Ci pogratulować?
-Ty idioto! To Twoje dziecko!
-Moje?! Jesteś tego pewna?! Bo mi się wydaje, że to raczej nie moja wina!
-To niby czyja?!
-Myślisz, że nie widziałem, jak kleisz się do Bartka? Nie jestem głupi! Ślepy tym bardziej nie! Poprosiłem Cię tylko o głupią przysługę, a ty od razu zaczęłaś się przystawiać do mojego kumpla! Klaudia chyba miała rację. Jesteś tanią dziwką, a ja byłem idiotą, że od razu tego nie zauważyłem-krzyknął, odwrócił się na pięcie i pobiegł w kierunku hotelu. Beata załamana usiadła na piasku chowając twarz w dłoniach. Wiedziała, że nie powinna była mu mówić. Dlaczego była taką kretynką? Jak mogła pozwolić na to, do czego między nimi doszło? Była zrozpaczona. Nie miała już nic, wszystko straciła. Zostało jej tylko to małe ziarenko, które jej potrzebowało. Z trudem podniosła się na nogi i ruszyła do hotelu. Gdy weszła do środka, zakręciło jej się w głowie. Usunęłaby się na posadzkę, gdyby nie czyjeś ręce...

***

-Poczekaj na mnie pod halą-szepnął jej na ucho Michał. Wyszła więc z budynku, i krążyła pod drzwiami czekając na pojawienie się Kubiaka.  
-Ej, patrz! Niezła jest, nie-odezwał się mężczyzna stojący nieopodal do swojego towarzysza. Tamten tylko się zaśmiał-trzymaj za mnie kciuki-dodał ten pierwszy i podszedł do Magdy. Znienacka objął ją w pasie i przyciągnął ją do siebie. Uniósł ją lekko i ciągnął za sobą. Mada szamotała się, jednak była zbyt słaba, by móc stawić mu opór. Zaciągnął ją za róg hali, gdzie nie docierało światło i przyparł ją do muru-Teraz się zabawimy, maleńka szepnął rozpinając rozporek swoich spodni.
-Michał, ratuj!-zdąrzyła krzyknąć nim ten zasłonił jej usta. Napastnik zaczął zsuwać jej spodnie. Niespodziewanie ktoś szarpnął go do tyłu. Magda domyśliła się, że to Kubiak, który usłyszał jej krzyk.
-Magda, uciekaj!-ryknął, jednak ona stała w miejscu. Stała jednak nadal w tym samym miejscu. Wtedy właśnie zza drzwi sąsiedniego budynku wyłonił się drugi napastników. W jego dłoni coś odbiło światło. Magda przeraziła się.
-Michał, uważaj za Tobą-Kubiak spojrzał za siebie i dosłownie w ostatniej chwili zdąrzył się uchylić przed ciosem nożem znajdującym się w dłoni mężczyzny, który zaszedł go od tyłu. Gdyby się nie uchylił, najprawdopodobniej nie uszedłby z życiem. Zdezorientowany odwrócił się w kierunku tej dwójki. Zobaczył, że jeden z nich pochyla się nad drugim. Najwyraźniej, gdy uchylił się przed ciosem jeden z nich ugodził drugiego-Magda, dzwoń na policję!-ona jednak nie zareagowała-MAGDA-ryknął, to tez nie podziałało. Wyjął więc swoją komórkę i wybrał numer. 
 
Kwadrans później obaj mężczyźni zostali aresztowani, a tego, który został raniony, przewieziono do szpitala. 
Wie pan, że miał pan mnóstwo szczęścia-zapytał go policjant, przesłuchujący Miśka.
-Zdaję sobie z tego sprawę... Czy mogę już do niej iść?-zapytał, wskazując Magdę siedzącą na schodach ERGO ARENY.
-Tak, oczywiście. Będzie jej potrzebna pomoc. Może być jej trudno oswoić się z tym co się stało. Proszę ją wspierać.
-Na pewno będę-pożegnał się z policjantem i ruszył w kierunku roztrzęsionej blondynki-Madziu-spojrzała na niego zapłakanymi oczami-Jak się czujesz? Nic Ci nie zrobił?-pokręciła głową. Usiadł obok niej. Oparła głowę na jego ramieniu, a on objął ją, gładząc dłonią jej włosy. Siedzieli tak, milcząc. Żadne z nich nie wiedziało co ma teraz powiedzieć.
-Michał...-zaczęła Zamłyńska. Spojrzał na nią-Dziękuję. Gdyby nie ty...
-Hej, nie myśl o tym-upomniał ją-najważniejsze, że nic Ci się nie stało. I nic ci się nie stanie. Nie pozwolę na to-dodał, składając delikatny pocałunek na jej czole. Poczuła się jak mała bezboronna dziewczynka, która stłukła sobie kolano jeżdżąc na rowerze, a w zamian za to, że była grzeczna, podczas opatrywania rany, dostała buziaka od taty. To porównanie wydało jej się strasznie głupie, ale oddawało dokładnie to, co czuła w tej chwili.
-Może trzeba was podwieźć do hotelu?-zapytała policjantka wychylając się przez otwarte okno radiowozu.
-Jeśli to nie będzie problem, to bardzo chętnie-odparł Misiek.
-Nie ma o czym mówić, proszę wsiadać, nie możemy pozwolić, żeby coś się wam stało-rzuciła. Wsiedli więc do środka. Kubiak podał jej adres hotelu w którym zatrzymali się siatkarze i, co ciekawe, dziewczyny. Chwilę później wchodzili razem do budynku hotelu. Michał zaprowadził ją do jej pokoju.
-Madziu, mam zostać z Tobą, dopóki dziewczyny nie wrócą?
-Mógłbyś? Znając życie nie wrócą zbyt szybko.
-W takim razie nie mogę zostawić Cię samej-odparł, siadając obok niej na łóżku. Magda przytuliła się do niego i chwilę później już spała. Michał, nim zdąrzył się zorientować, również odpłynął do krainy sennych marzeń.  

***  

-Nie odbiera!-jęknęła Alka, przestraszona. Już od pół godziny próbowała się dodzwonić do Beaty.
-Hej, Ala, spoko. Na pewno siedzą gdzieś razem wpatrzeni w gwiazdy, ciesząc się swoim szczęściem.
-Ale ona nie odbiera! Zibi, a jak coś poszło nie tak?
-Niemożliwe. Na pewno wszystko jest OK. Jak chcesz, możemy wrócić do hotelu, ale nie ma sensu, bo ich na pewno tam nie ma.
-Mam złe przeczucia...-jeknęła Alka, po raz kolejny wybierając numer przyjaciółki.

***

Ocknęła się w jakimś nieznanym jej pomieszczeniu. Wyglądało trochę, jak pokój, który zajmowała z Bartkiem, ale w tym, łóżka były pojedyncze, a ustawienie mebli było zupełnie inne.
-O, nareszcie się obudziłaś-usłyszała głos mężczyzny. Skądś go znała, ale nie była pewna skąd. Dopiero, gdy zobaczyła jego twarz, przypomniała sobie. Paweł-przepraszam, że Cię tu zabrałem, ale nie wiedziałem, co mam zrobić. Zemdlałaś tak nagle, tuż przede mną. Spanikowałem. Chciałem zanieść Cię do Twojego pokoju, ale nie wiedziałem nawet, jak się nazywasz... Znam tylko imię...
-Dziękuję, nie zawsze znajdzie się taki ktoś jak ty, kto od tak komuś pomoże. Nie będę Ci już przeszkadzać, pójdę do siebie-wstała z łóżka i zakręciło jej się w głowie. Paweł pomógł jej z powrotem usiąść na łóżku.
-Może jednak Cię odprowadzę?-zaproponował.
-Z chęcią skorzystam-odparła, nikle się do niego uśmiechając. Pomógł jej wstać, a następnie obejmując ją w pasie odprowadził ją do jej pokoju. Otworzyła drzwi. Pokój był pusty.
-Czyli Bartek jest z chłopakami-mruknęła.
-Twój chłopak?-zapytał z zaciekawieniem.
-Przyjaciel. Nie szukam faceta. Nie potrzebuję kolejnego problemu-mruknęła.
-Zostać z Tobą?-zapytał.
-Nie trzeba. I tak już dużo dla mnie zrobiłeś.
-Coś ty. Drobiazg. To do zobaczenia-rzucił wychodząc z jej pokoju. Beata opadła na łóżko, zrezygnowana. Stało się to, czego najbardziej się obawiała. A najgorsze jest to, że to ona do tego doprowadziła. Z jej oczu znów popłynął potok łez. Usłyszała dźwięk telefonu. Biorąc go do ręki zobaczyła że to Alka. Wyciszyła. Nie chciała z nią teraz rozmawiać. Jednak, gdy zobaczyła, że ma 30 połączeń nieodebranych, tylko od przyjaciółki, od razu do niej oddzwoniła. 
-Beata?! No nareszcie! Nawet nie wiesz, jak się bałam! I jak?! Powiedziałaś mu?! I co on na to?!-zasypała ją gradem pytań Alka.
-Hej, nabieraj czasem powietrza, co?
-OK. No to jak? Co powiedział?-Beata pociągnęła nosem-Hej, ty płaczesz? Coś się stało? Boże to moja wina! To ja Ci kazałam z nim pogadać. Ale ze mnie idiotka! Zaraz u Ciebie będę! Czekaj na mnie!-rozłączyła się.  Pół godziny później drzwi pokoju otworzyły się, a zza nich wyłoniła się Maj.
-Hej, przepraszam, że tak długo, ale Zibi oczywiście nie pomyślał o tym, by załatwić jakiś transport. No już, opowiadaj. Co się stało?-Beata powiedziała jej, co usłyszała od Nowakowskiego-A na koniec powiedział, że Klaudia miała rację, że jestem tanią dziwką! Odwrócił się i tak zwyczajnie sobie poszedł! Aluś, po co mi to było? No po co? Jaka ze mnie idiotka! Jak mogłam się z nim przespać?!-zużyła już trzy opakowania chusteczek, a potok jej łez jakby nie miał końca. Alka podała jej kolejną-Nawet nie wiesz, jak ja się wtedy poczułam! Potraktował mnie jak szmatę! A najgorsze jest to, że ja nie potrafię go nawet za to winić.
-Beata, może tego nie zauważasz, ale ty się zwyczajnie zakochałaś...
-W kim? W Piotrku?! Nawet jeśli, to już mi przeszło! Jak on mógł mi to zrobić? Wiedziałam, że nie powinnam przyjeżdżać! Najlepiej bym zrobiła, gdybym od razu wyjechała gdzieś z dala od niego, od tego wszystkiego! Ale przecież jak zawsze muszę się zachować jak kretynka!-zaniosła się głośnym szlochem. W tej chwili drzwi się otworzyły i pojawił się w nich Bartek.
-Beata?! Ej, co się stało?! Hej, nie płacz, cokolwiek by to nie było, to sobie z tym poradzimy!-otarł łzy z jej twarzy i przytulił ją do siebie. Ona nadal płakała, a on nawet nie wiedział, dlaczego. Spojrzał na Alkę.
-Piter wie-powiedziała bezgłośnie-idę do niego! Ktoś musi mu nagadać!-dodała równie cicho i wyszła z pokoju nie mówiąc nic Beacie. Napisała do Zibiego, pytając go, w którym pokoju mieszka Piter. Odpisał od razu. Szybko ruszyła w tym kierunku. Co ciekawe, jego pokój był na tym samym piętrze, a wcześniej się nie spotkali. Nie pukała, po prostu otworzyła drzwi. W pokoju był równiez Kosa, jednak poprosiła go, by zostawił ją samą z Nowakowskim. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi naskoczyła na blondyna-ZA KOGO TY SIĘ DO CHOLERY UWAŻASZ?! MYŚLISZ, ŻE MOŻESZ JĄ OD TAK OBRAŻAĆ?! ZROBIŁEŚ JEJ DZIECKO, A TERAZ WYZYWASZ JĄ OD DZIWEK?! MYŚLISZ, ŻE JESTEŚ NIE WIADOMO KIM? MYLISZ SIĘ! JESTEŚ NIKIM! JESTEŚ ZWYKŁYM ŚMIECIEM, KTÓRY NIE POTRAFI PRZYJĄĆ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA SWOJE CZYNY! CHOLERA, JAKI Z CIEBIE BACHOR! JA CIĘ MIAŁAM ZA FAJNEGO FACETA, A OKAZUJE SIĘ, ŻE JESTEŚ TOTALNYM KRETYNEM! ONA PRZEZ CIEBIE MOGŁA STRACIĆ TO DZIECKO! TY TEGO NIE ROZUMIESZ? JUŻ RAZ ROZPIEPRZYŁEŚ JEJ ŻYCIE! NIE RÓB TEGO PO RAZ KOLEJNY! ZAPAMIĘTAJ TO SOBIE, BO NASTĘPNYM RAZEM NA KRZYKACH SIĘ NIE SKOŃCZY!-darła się na niego, a on zwyczajnie patrzył na nią zupełnie nic sobie z tego nie robiąc.
-Skończyłaś?-zapytał zniecierpliwiony-To teraz posłuchaj, co ja mam do powiedzenia. Po pierwsze to nie masz prawa na mnie najeżdżać, bo nic Ci nie zrobiłem, a po drugie, to skąd ja do cholery mam widzieć, czy to jest moje dziecko? Pewnie wskoczyła Bartkowi do łóżka przy pierwszej mozliwej okazji, a teraz mnie wrabia w dziecko!
-CHOLERA TY NAPRAWDĘ JESTEŚ JAKIŚ OGRANICZONY! TY NIE WIDZISZ, ŻE ONA NIE JEST TAKA JAK TA TWOJA KLAUDIA?! TO WSPÓŁCZUJĘ! BO Z TAKĄ ŚLEPOTĄ TO DALEKO NIE ZAJDZIESZ! TY NIC OPRÓCZ TEJ PIEPRZONEJ PIŁKI NIE WIDZISZ? SERIO JESTEŚ AŻ TAK GŁUPI? TO MOŻE LEPIEJ, ŻE NIE CHCESZ TEGO DZIECKA, BO JAK MA MIEĆ ZA OJCA TAKIEGO EGOISTĘ, TAKIEGO PIEPRZONEGO SZMACIARZA, TO LEPIEJ OD RAZU RZUCIĆ SIĘ POD POCIĄG! PRZYNAJMNIEJ KRÓCEJ BĘDZIE CIERPIEĆ!-odwróciła się do drzwi, chcąc wyjść-A I JESZCZE JEDNO! LEPIEJ DLA CIEBIE, ŻEBYM CIĘ NIE SPOTKAŁA GDZIEŚ NA ULICY IDĄCEGO SAMOTNIE, BO MOŻESZ MI WIERZYĆ, NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE! TAK CI MORDĘ OBIJĘ, ŻE CIĘ RODZONA MATKA NIE POZNA!-zakończyła i wyszła trzaskając drzwiami. Wróciła do pokoju Beaty i Bartka. Brunet nadal klęczał przy łóżku, przytulając do siebie roztrzęsioną dziewczynę.
-Ja nie wiem, jak ty mogłaś się zakochać w takim idiocie-szepnęła zirytowana siadając obok przyjaciółki. Ta tylko pociągnęła nosem. Siedzieli tak przez kilka godzin nie odzywając się do siebie. Łkanie Beaty w końcu zmieniło się w miarowy oddech, który świadczył o tym, ze zasnęła. Bartek położył ją na łóżku, przykrywając ją kocem, który leżał na fotelu. Przenieśli się na drugą stronę pokoju i zastanawiali się, co mogą zrobic, by pomóc brunetce. Wiedzieli, że nie mogą pozwolić jej wyjechać. Sama sobie nie poradzi. Nie z małym dzieckiem. Nie znajdzie ani uczelni, ani pracy, gdzie pracowałaby w takich godzinach, by móc spokojnie zajmować się swoim maluszkiem. Jednak oni również byli już bardzo zmęczeni i zasnęli siedząc w fotelach...  

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz